Ostatnia toskańska sesja o świcie zastała nas przed willą „Gladiatora”. Russel Crowe nie wyszedł, za to wyszło słońce. I to nam wystarczyło. Później wpadliśmy na chwilę do Monteriggioni – chwila to jednostka czasu wystarczająca, żeby obejść i obfotografować tę metropolię. Resztę dnia i początek wieczoru spędziliśmy wśród wież San Gimignano, inspirując się do zdjęć za pomocą pizzy zjadanej na schodach katedry oraz najlepszych na świecie lodów. Dzień ze średniowiecznymi wieżami zakończył się sesją o błękitnej godzinie, gdy gwarne, choć małe miasto cichnie i pustoszeje. Dobranoc!
Jutro zaczynamy powrót do Polski, po drodze zatrzymując się jeszcze w Arezzo, a do Toskanii wracamy na początku kwietnia: https://www.ewaipiotr.pl/warsztaty/toskanska-wiosna-2018/