Nie samymi cyprysowymi krajobrazami żyje fotowyprawa do Toskanii. I żyje nie tylko pizzą, kawą, pastą i włoskimi lodami, choć faktycznie te rzeczy nadają energii do wczesnego wstawania i biegania z aparatami po całych dniach. Mamy też plenery w miastach i miasteczkach. Była już Padwa, San Quirico d’Orcia, Bagno Vignoni, była Sovana i Sorano, było Montalcino, a dzisiaj trochę czasu spędziliśmy w Orvieto.
Studnia nie z tej ziemi
Orvieto jest sławne swoją katedrą w pasy, całkiem zasłużenie zresztą. Ale jest tu znacznie więcej do fotografowania. Mnóstwo czasu można spędzić w uliczkach, wśród bram, przejść, fotografując drzwi, okiennice i balkony. Każde stare toskańskie miasto jest kopalnią takich motywów i Orvieto nie odstaje tu od czołówki. Ma jednak coś, czego nie znajdziemy nigdzie indziej – studnię Świętego Patryka. 60 metrów głębokości robi wrażenie – zwłaszcza przy wchodzeniu. 🙂 Jeszcze większe wrażenie robią schody – dwa niezależne ciągi w postaci nieprzecinających się nigdzie spiral. Jednymi schodami schodzi się na sam dół, przechodzi po pomoście nad wodą i wchodzi się do drugiej spirali, którą wraca się na górę. 70 okien pozwala zajrzeć do studni na dowolnej wysokości i z dowolnej strony. Pozwala też robić zdjęcia, co stanowi pewne wyzwanie.
Ciemno jak w studni
No dobrze, w studni nie jest całkiem ciemno, bo ma sporą średnicę i na pierwszych kilkunastu metrach głębokości sporo światła wpada przez górny otwór. Później źródłem światła są lampy umieszczone po zewnętrznej stronie ciągu schodów – przez okna ich blask sięga wnętrza studni. To światło nie jest jednak szczególnie silne, więc choć gołym okiem widać całkiem dobrze, to dla aparatu światła jest bardzo mało.
Nie ma zakazu korzystania ze statywu, ale na schodach trudno go ustawić tak, żeby zajrzeć do wnętrza studni Świętego Patryka. Łatwiej kadrować kładąc się na niskim murku i pochylając aparat w górę lub w dół. Czasy jednak są ciężkie – o ile w górnej części wystarczy przysłona f/8, ISO 800 i 1/20 sekundy, to na samym dnie przy tych samych f/8 i ISO 800 potrzeba aż 13 sekund naświetlania dla uzyskania poprawnej jasności dolnej części ocembrowania. Takich rzeczy nie robi się już z ręki, zwłaszcza że przydaje się tutaj technika HDR – otwór w górnej części studni jest przeraźliwie jasny.
Na górze HDR z pięciu zdjęć, z których najjaśniejsze naświetlane było 13 sekund, a najciemniejsze 1/20 sekundy. Niżej pojedyncze zdjęcie przez jedno z bocznych okienek – f/5.6, ISO 1600 i 1/2 sekundy – z ręki, aparat oparty o boczną ścianę. Przy obu fotografiach użytym obiektywem było rybie oko.
I jeszcze jeden z zaułków Orvieto. A zdjęcia z dzisiejszego porannego pleneru, gdzie pod willą „Gladiatora” mieliśmy i mgiełki, i słońce, pokażemy kiedy indziej.