Poza moczarami, wrzosowiskami i strumieniami podczas fotowyprawy do Szkocji intensywnie eksplorujemy jeziora (a właściwie często wąskie i długie zatoki morskie) i lasy.
Połączenie jesiennego lasu i wody daje spektakularne efekty, a zdjęcia robią się same. Jak widać woda była zupełnie spokojna, nie było wiatru. Nie padał też deszcz – przynajmniej w momencie robienia zdjęcia, bo chwilę później zaczęło kropić i idealne odbicie zrobiło się kropkowane.
Deszcz ma jednak też swoje dobre strony, bo jak pada, to można rozglądać się za tęczą. Nie musi padać na głowę – wystarczy, że deszcz jest gdzieś w okolicy, w powietrzu jest wystarczająco dużo wilgoci, no i spełnione są pozostałe warunki niezbędne do pojawienia się tęczy.
Tu zresztą często pada gdzieś w okolicy – nawet ten deszcz widać, ale niekoniecznie to my mokniemy. Jak dotąd tylko jeden poranny plener grupa przesiedziała w busach. Nic się jednak nie zmarnowało, choć sesje przy ruinach zamku Ardvreck (powyżej) robiliśmy na trzy razy. Za pierwszym razem pogoda była OK, ale jechaliśmy właśnie na plener przy Old Man of Stoer, więc się nie zatrzymaliśmy. Następnego dnia przyjechaliśmy pod zamek na wschód słońca, ale ulewa zniechęciła nawet najtwardszych. No to zrobiliśmy trzecie podejście – po śniadaniu. Wiało solidnie, a na koniec sesji znowu zaczęło lać, ale udało się pofotografować.
A śpieszyliśmy się dzień wcześniej, bo czekał na nas Old Man ze Stoer. W odróżnieniu od Old Mana ze Storr na wyspie Skye, ten ze Stoer nie stoi na szczycie góry, tylko w morzu. Też trzeba do niego kawałek podejść, ale po mniej więcej płaskim terenie (tzn. trochę pod górkę, trochę na dół, cały czas po mokrym i grząskim).
Podróżujemy od ostańca do ostańca, a najbardziej efektowny zestaw takich skał w oceanie mieliśmy podczas kolejnej z porannych sesji. Duncansby Head w pełnej krasie powyżej. Te przecinki na plaży po prawej stronie to foki. Nie schodziliśmy na plażę – jest to nieco karkołomne, a do tego krążą historie o fotografach, którzy z narażeniem życia i sprzętu złazili na dół, by szybko wspinać się z powrotem, pogonieni przez foki.
Oprócz ostańców jedziemy też szlakiem latarni morskich. Praktycznie każda ciekawsza skała w oceanie ma przydzieloną latarnię morską – z pewnością dlatego, żeby żaden nieuważny kapitan nie zepsuł tak ładnego głazu. 😉
Jeśli komuś nasza Szkocja wygląda na zbyt pogodną i słoneczną, to spieszę zapewnić, że mroczne lasy surowej Północy, gdzie tylko oczekiwać ducha Banka, też da się znaleźć.