No i mamy dwie wyspy w cenie jednej. 🙂 Wystarczy półgodzinny rejs statkiem, by z sielskich i idyllicznych miasteczek Santorini przenieść się w surowe klimaty Islandii. Surowość tutaj jest tylko wizualna, bo nadal jest ciepło (a niekiedy nawet za ciepło – słonko już solidnie grzeje w środku dnia). Tutejsza „Mała Islandia” nazywa się Nea Kameni i prezentuje klasyczne wulkaniczne pejzaże nie z tej ziemi. Spękane bryły lawy, przez które próbuje się przedzierać wątła roślinność, imponujący krater, a nawet…
kamienny pelikan pod parasolem (albo królik pod parasolem, tu zdania są podzielone). Pierwotne scenerie nie z tej ziemi dzieli tylko niezbyt szeroki pas wody od mousaki, dolmadesów i vinsanto na każdym rogu. Ech, żeby na Islandii równie łatwo było o tak pyszne jedzenie…