Gdy pojawia się słońce, Islandia od razu robi się bardzo kolorowa. Trawy i mchy są intensywnie zielone, skały przybierają barwy od ochry po fiolet – w zależności od zawartości różnych minerałów – a woda przybiera błękit nieba, które się w niej odbija. Nasycenie wszystkich elementów krajobrazu wzrasta, a czerń zastygłej lawy i biel śniegu na szczytach dodaje do tego wszystkiego kontrastu. Dzisiaj jesteśmy przy słynnym Pijącym Łosiu, zwanym z islandzka Hvitserkur, a pogoda jest niezwykła, jak na to miejsce: nie pada ani nawet nie mży, nie ma mgły, widoczność jest bardzo dobra, wiatr nie urywa głowy, a na niebie jest sporo błękitu i trochę chmurek. Poprzednio gór widocznych na górnym zdjęciu po prostu nie było, a teraz są, wystarczy spojrzeć od Łosia na południe. Łoś w kilku smakach też będzie, już wkrótce.
Poniżej drugi przykład wysokiego nasycenia: barwy narodowe Islandii na przykładzie kościółka katolickiego z Akureyri. Tam też było dzisiaj słonecznie.