Najbardziej znane namibijskie miasteczko duchów wygląda wprawdzie bardzo efektownie, a nawet dramatycznie, ale nie kryje żadnej tragedii. Najpierw przypadkiem znaleziono w okolicy spory diament, później znaleziono ich więcej, więc otwarto kopalnię, na potrzeby której zbudowano całe miasteczko. Wydobycie diamentów szło przez kilka dekad, aż wreszcie diamenty się skończyły, więc w 1956 roku kopalnię zamknięto, a z Kolmanskop wszyscy wyjechali. Tak po prostu. Nie pakowali się szczególnie starannie, więc na miejscu zostało trochę wyposażenia domów, z piecami i wannami włącznie. A gdy teren opuścili ludzie, weszła tam natura.
Częste i silne wiatry znad pobliskiego oceanu przynoszą piasek, który stopniowo zasypuje domy. Jednocześnie jednak ostre słońce i generalnie suchy klimat nieźle zakonserwował deski i choć część jest już połamana, większość się wyraźnie rozeschła, to jak na prawie 80 lat opuszczenia – wyglądają nieźle. A zdecydowanie dobrze wyglądają jako temat do fotografowania.
Domów jest kilkadziesiąt, do większości da się wejść, choć do niektórych trzeba wchodzić przez okna, bo drzwi już dawno zablokował piasek. Często trzeba się schylać, czasem konieczne jest omijanie pokojów, gdzie podłogi mają więcej dziur niż desek. Schody prowadzące na wyższe piętra są zaskakująco solidne i całe, ale już stropy wyższych kondygnacji bywają niepokojąco ażurowe. Zapewne czas pochłonie Kolmanskop szybciej niż zrobi to pustynia. Pewnie za dekadę nie będzie już co tutaj fotografować. Na razie jednak cieszymy się, że tak malownicze miejsce jest dostępne. Co więcej, dostępne jest na bardzo fajnych zasadach.
Normalne zwiedzanie Kolmanskop odbywa się w środku dnia. Na szczęście są też dostępne bilety fotograficzne, które pozwalają na wejście po południu i fotografowanie do zachodu słońca, albo też uprawniają do pojawienia się na terenie miasteczka o wschodzie słońca. My właśnie jesteśmy po sesji popołudniowo-wieczornej, za parę godzin ruszamy na drugą, poranną. Z całą pewnością te dwa kilkugodzinne wypady do Kolmanskop nie wystarczą, aby zajrzeć w każdy zakamarek i do każdego pokoju, do którego da się zajrzeć. Dla miłośnika nastrojowych, opuszczonych miejsc Kolmanskop to temat na całe tygodnie, zwłaszcza że wiatr, piasek, ale też często pojawiające się mgły mogą znacznie zmienić pozornie znane i już sfotografowane scenerie. My cieszymy się, że możemy dwa razy szukać duchów w Kolmanskop, zwłaszcza że nikogo poza naszą grupa tam wieczorem nie było, więc pewnie i rano będzie pusto.
Więcej fotografii z zasypywanego przez pustynię miasteczka górniczego z pewnością będzie, a my jutro ruszamy pod najpotężniejsze wydmy pustyni Namib.