Wydma i drzewo, Namibia

Namibia: pożegnanie z Afryką

Wracamy z Namibii – oczywiście tylko po to, żeby przejrzeć, uporządkować i zaprezentować zdjęcia, bo na miejscu nie ma na to czasu. Gdyby nie to, pewnie byśmy w ogóle nie wrócili. Niesamowite krajobrazy, dzikie zwierzęta, malowniczo ubrani ludzie – to do fotografowania. A do tego interesująca kuchnia, niezła infrastruktura, powszechna znajomość języków obcych – to ułatwia i uprzyjemnia podróżowanie.

Wydma i drzewo, Namibia

Nie tylko żelazne atrakcje

Z pewnością uporządkować zdjęcia trzeba, a do tego przyda się czas i dystans. Oprócz fotografii zaprezentowanych w relacji na kartach pamięci czeka wiele innych pomysłów na przedstawienie wydm pustyni Namib, skalnych formacji Spitzkoppe czy zwierzęcych spotkań na równinach Etoszy. A byliśmy i fotografowaliśmy jeszcze w innych miejscach, których dotąd nie było czasu wspomnieć. Zdążyliśmy zobaczyć sięgające 8 tysięcy lat wstecz naskalne grawerunki z Twyfelfontein i fotografowaliśmy „skalne organy” – dolinę wypełnioną połamanymi bazaltowymi kolumnami. Jedną z porannych sesji mieliśmy w skamieniałym lesie – gdzie na wpół zagrzebane w ziemi leżą drzewa liczące po sto milionów lat. A obok kamiennych drzew rosną welwiczje – rośliny żyjące nawet do dwóch tysięcy lat. Nie są tak efektowne jak martwe akacje z Deadvlei czy zasypywane przez pustynię górnicze miasteczko Kolmanskop, ale nadal to cuda, które można zobaczyć tylko w Namibii.

"Skalne organy", Namibia

Dogadasz się, ale czy doliczysz?

Namibia zaskakuje nie tylko jako przyrodniczy i krajobrazowy cud, ale także przedziwny konglomerat kulturowy. Przedstawiciele 9 plemion całkiem sprawnie dogadują się – przeważnie korzystając w rozmowie z kilku języków. Wielojęzyczność Namibijczyków wręcz imponuje – tu wszyscy są poliglotami. To niejako naturalne, gdy oprócz języka plemiennego trzeba od dziecka sprawnie posługiwać się językiem angielskim, bo to język podstawowy w szkołach. Do tego obowiązkowo nauczany jest drugi język obcy – niemiecki lub afrikaans. Choć to nie do końca języki obce, bo oba do niedawna były językami oficjalnymi tego kraju, a nadal są językami regionalnymi. No i dochodzi kwestia, że kolega czy koleżanka z podwórka mogą być z innego plemienia, wówczas niejako przy okazji nabytego w domu ovambo chłonie się język nama czy herero.

Kolonia Uchatek, Namibia

Z drugiej jednak strony nigdzie nie spotkaliśmy się z praktycznie nagminnymi tutaj sytuacjami, że obsługa w restauracji nie potrafi liczyć. Nie – że chce oszukać klienta. Naprawdę nie potrafi podliczyć kilku pozycji i sprawdzić, czy wszystko zostało zapłacone. W pewnym momencie na stole leżały trzy kalkulatory, na zapleczu konferowały 4 kelnerki, a wyliczane kwoty były bardzo różne. A jednocześnie czystości toalet, nawet na stacjach benzynowych czy w przydrożnych barach, mógłby pozazdrościć niejeden polski dworzec czy restauracja.

Trzystuletnia welwiczja i milionletnie drzewo, Namibia

Wyjeżdżamy, ale…

Nie da się jednak ukryć, że podróżowanie po Namibii wymaga czasu. My zrobiliśmy prawie 5 tysięcy kilometrów, a choć przejechaliśmy sporą część tego kraju, to nadal nie możemy powiedzieć, że zaliczyliśmy go od granicy do granicy. Z pewnością też nie wyczerpaliśmy fotograficznego potencjału tego kraju. Nawet w miejscach, gdzie wstawaliśmy na wschód słońca i robiliśmy sesję o zmierzchu można znaleźć inne kadry, doczekać się innych warunków, natrafić na unikatowe zdarzenie. Zwłaszcza Etosza to miejsce, gdzie wszystko może się zdarzyć. Gdy mieliśmy jedną z porannych sesji, przy jednym z wodopojów lew upolował zebrę – ale my akurat byliśmy przy innym, a całą scenę obserwowało tylko dwoje turystów, którzy akurat w tym momencie tam przyjechali. W fotografii przyrodniczej czy krajobrazowej zawsze trzeba próbować i próbować, żeby dać szansę szczęściu. Wrócimy więc, by dać sobie szansę natrafienia na nowe sytuacje, ale też… bo tu jest po prostu pięknie.

Wydma numer 40, Namibia

P.S. Dzisiaj fotowyprawowicze wylecieli z Namibii do Polski, przez Frankfurt. I po raz pierwszy wypróbowali nowe, dostępne dopiero od początku czerwca certyfikaty covidowe, dzięki którym nie musieli robić sobie testów przed powrotem. Wszystkim zaszczepionym przypominamy: pobrane z portalu pacjenta unijne certyfikaty szczepienia pozwalają zaoszczędzić sobie testów.