Lofoty to nie tylko woda, kamienie i dzikie ostępy, ale też domy, a nawet całe miasteczka. Dziwnym trafem, sporo z tych miasteczek znajduje się w miejscach bardzo malowniczych: nad fiordami, pod górami, wśród skał i lasów. Nie ma to jak oświetlone latarniami miasteczko tuż przed świtem, odbijające się w wodach fiordu, prawda? Norwedzy bardzo lubią oświetlać; nic w tym w sumie dziwnego, skoro naturalnego światła o tej porze roku jest mało. Popularne są na Lofotach czerwone domki (sporo z nich to mieszkanka wynajmowane turystom), a przed każdym takim domkiem – latarnia. Dzięki temu turyści się mniej gubią, a miejscowości stają się bardziej atrakcyjne wizualnie. Same zalety.
Nawet gdy latarnie już pogasną, a pogoda utrudnia fotografowanie odbić w wodzie, w miasteczkach jest co robić. Wystarczy się przespacerować, żeby znaleźć mnóstwo charakterystycznych, lofockich detali do uwiecznienia. Zdobione drewniane domy, łodzie, liny, sieci, płotki i kutry tylko czekają na dobrze wycelowany obiektyw.