Dla miłośników morskich pejzaży Lofoty oferują wszystko, o czym mogą marzyć. Są plaże piaszczyste, są plaże kamieniste, są też piaszczyste z kamieniami i kamieniste z piaskiem. Nie ma też problemu, jeśli w ogóle nie chce się plaży, tylko np. skaliste urwisko, prowadzące prosto do wzburzonego oceanu.
Å i koniec świata
Dzień zaczęliśmy od sesji na końcu świata. Na najdalszym wysuniętym na zachód krańcu Norwegii leży miejscowość o zwięzłej nazwie Å. Dalej rozciąga się wprawdzie skalista końcówka Lofotów, ale mieszkają tam co najwyżej orły i mewy. Wybrzeże było spektakularne, morze wzburzone, a zanurzone częściowo w wodzie skały pozwalały fotografować rozbijające się fale. Dość wysoki brzeg zabezpieczał uczestników fotowyprawy przed zalaniem, aczkolwiek trzeba było szczególnie uważać, żeby nie zrobić jednego kroku za daleko.
Nie taki drapieżny ten ocean
W Vikten plaża jest cudownie zróżnicowana. Tuż obok siebie jest piasek z rzadka usiany głazami i zwały efektownych kamieni, po których chodzi się powoli i uważnie, ale za to kadrów do wyboru jest mnóstwo. I jeśli ktoś ma dość drapieżności, to łagodne morskie pejzaże w stylu Hiroshi Sugimoto też się da zrobić.
Fala-niespodzianka
Fotografując na morskim wybrzeżu warto pamiętać, że nie wszystkie fale są równe – niektóre z nich są równiejsze. Nawet jeśli przez kilka minut fale sięgają tego samego miejsca, nie znaczy to wcale, że następna nie będzie silniejsza. Dobrze jest cały czas zwracać uwagę, co na nas idzie. Jeśli stoimy na piasku, można łapać statyw i uciekać. Gdy stoi się na kamieniu otoczonym przez inne kamienie, szybki odwrót może narobić więcej kłopotów niż pozostanie na miejscu. Metody ucieczki przed zbliżającą się falą są różne, Krzysiek wybrał ucieczkę do góry.