Fotowyprawa do Jordanii zaczęła się gładko, szybko i bezproblemowo – jak w złotych czasach przedcovidowych. Owszem, praktycznie przylecieć mogą tylko zaszczepieni, trzeba zrobić test PCR przed przylotem, wypełnić formularz lokalizacyjny (ale to raptem jedna strona). I już można się cieszyć bliskowschodnią egzotyką. Bezpośredni, niedrogi lot z Polski, pomoc urzędnika na lotnisku, który ułatwił nam formalności, a później autobus, hotel i warsztatowe spotkanie przygotowujące do najbliższych sesji fotograficznych. No i nasza jordańska przewodniczka Amina, która przywitała nas słowami: „Dzień dobry, tam jest wasz autobus”.
Ukryty talent Aminy
Amina pierwsze 13 lat życia spędziła w Polsce, jej matka jest Polką, a ojciec w Polsce studiował. Amina mówi perfekcyjnie po polsku. Mówi też, że nigdy nie pozowała do zdjęć i nie bardzo wie, jak to się robi. W to ostatnie trudno uwierzyć, choć być może odkryliśmy naturalny talent, bo w 10 minut przeszliśmy od „co ja mam zrobić i gdzie stanąć” do improwizowanych póz, min i gestów. Tutaj tylko maleńka próbka, bo cała grupa fotowyprawowa przez prawie godzinę była zaangażowana w robienie Aminie portretów, które „koniecznie mi wyślijcie, ale nie za dwa lata!”. Nie zakładamy się, że jak następnym razem przyjedziemy do Jordanii, to Amina nadal będzie pracowała w turystyce, a nie pójdzie w modeling.
Dżerasz – podróż w czasie
Tłem dla portretów Aminy były fantastyczne ruiny rzymskiego Dżerasz. Miasto jest świetnie zachowane, ale przede wszystkim jest bardzo przyjazne dla fotografów. Nie trzeba było klonować z tych zdjęć linek, ogrodzeń, tabliczek z zakazami – bo nie było linek, ogrodzeń ani tabliczek. Chodzisz, gdzie chcesz. Wchodzisz, gdzie dasz radę. Jak sam wlazłeś, to sam złaź. Gdzie w Europie znajdziemy taką swobodę wobec liczącego dwa tysiąclecia zabytku?
Teren absolutnie nie jest porzucony. Jest ogrodzenie wokół, są sprzedawane bilety, a na terenie Dżerasz są prowadzone prace konserwacyjne. Po zniszczeniu Palmiry to obecnie największa tak dobrze zachowana rzymska metropolia. Aż trudno uwierzyć, że w takim miejscu po prostu można oprzeć się o kolumnę, którą postawiono na polecenie Pompejusza Wielkiego.
Pierwszy deszcz w Jordanii
Nasz całodzienny plener przypadł na niezwykły dzień – dzisiaj spadł pierwszy w tym roku deszcz w Jordanii. Dla mieszkańców była to wielka radość, bo zupełny brak opadów jest przyczyną poważnych problemów z wodą dla rolnictwa i przemysłu (na szczęście nie ma ograniczeń wody pitnej). Dla nas było to pewne utrudnienie, ale też niezwykła sposobność. Mało kto miał okazję fotografować mokre Dżerasz, antyczne kolumny odbijające się w kałużach, amfiteatry i świątynie zwieńczone groźnymi burzowymi chmurami. Deszcz zresztą nie padał długo i druga połowa pleneru była już na sucho.
Ciąg dalszy nastąpi.