Fotowyprawa do Jordanii wystartowała, jesteśmy już w Ammanie. Pierwsza sesja przeniosła nas do Dżerasz w czasy Imperium Rzymskiego.
Szukając nimf w nimfeum
Antyczne Dżerasz to praktycznie miasto, a nie wykopaliska. Ulice są lepiej zachowane niż niejedna polska droga powiatowa, rzędy kolumn stoją gęsto, w amfiteatrach teatrów można by robić koncerty choćby dziś. Nie trzeba sobie wyobrażać „jak to wyglądało przed wiekami”, bo po prostu świetnie to widać. Miasto założone prawdopodobnie przez Aleksandra Wielkiego, a rozbudowane w pierwszych wiekach naszej ery przez Rzymian jest jedną z najlepiej zachowanych antycznych metropolii i sesja tam jest jak podróż w czasie. No dobra, w nimfeum nie znaleźliśmy nimf, choć… może jednak jakaś nam się ukazała? 😉
W Dżerasz chodzisz, gdzie chcesz
Jeśli pamiętacie, jak się fotografuje zabytki w Europie, to… lepiej nie czytajcie dalej. Tu nie ma żadnych barierek, ogrodzeń, płotów, cerberów pilnujących, żeby nie schodzić z wyznaczonej ścieżki. W ogóle nie ma wyznaczonych ścieżek, można nawet wspinać się na mury – jeśli tylko da się radę. O kolumny pamiętające cesarza Hadriana można się opierać, po świątyni Artemidy plątać się do woli, a na forum zrobić sobie spotkanie. No i oczywiście wszędzie można rozstawić statyw i kłaść aparat, gdzie tylko podpowie fantazja. Długie ekspozycje z użyciem filtrów szarych, wielokrotne przymiarki do różnych wersji kadru, wyczekiwanie aż chmury się przesuną we właściwe miejsce – do woli. Godziny otwarcia? Wyszliśmy z Dżerasz już praktycznie po ciemku, po zachodzie słońca – wyszliśmy sami, niepopędzani przez obsługę.
Co chyba najbardziej zaskakujące, Dżerasz nie było zatłoczone. Owszem, kręciły się wycieczki, chodzili indywidualni turyści, co chwila ktoś właził ze statywem (a, przepraszam, to nasi z fotowyprawy). Bez trudu dawało się wyczekać chwilę, gdy flankowaną rzędami kolumn rzymską ulicą nikt nie szedł, gdy ta czy inna świątynia były bezludne albo na kamiennych schodach pojawił się ktoś w idealnym miejscu. Sześciogodzinna sesja minęła błyskawicznie, a najbardziej owocna była oczywiście jej ostatnia część – tuż przed zachodem słońca.
Pierwszy plener przeniósł nas do rzymskiego Dżerasz, ale jutro wędrujemy w czasie znacznie dalej. Skoro świt ruszamy na spotkanie z biblijnymi historiami z góry Nebo.