Niezależnie od pogody, najzimniejszym dniem na fotowyprawie na Islandię jest ten, gdy fotografujemy lodowiec i zatokę Jokulsarlon. Tony lodu działają jak wielka, otwarta zamrażarka – nawet gdy świeci słońce, powietrze wokół brył lodu zmienia się w zamarzniętą mgiełkę. Tym razem ten najzimniejszy dzień był prawie że ciepły.
Dzień przed sesją przy Lodowcowej Zatoce zawsze ostrzegamy, żeby się ciepło ubrać, nawet jeśli dzień zapowiada się ciepły i pogodny. Pamiętam jedną z fotowypraw, gdy uczestnicy robili sobie przerwy, aby na kilka minut wrócić do autobusu i się zagrzać. Tym razem z jakiegoś powodu okolice Jokulsarlon okazały się wyjątkowo ciepłe. Ciepłe w porównaniu – bo jednak bielizna termiczna i polary się przydały, ale też w zupełności wystarczyły. Chyba pierwszy raz fotografowałem tam przez kilka godzin obywając się bez rękawic.
W samej zatoce brył lodu było wyjątkowo dużo, za to na plaży było ich wyjątkowo mało. Niewiele latało też rybitw, za to w okolicy parkingu łaziły gęsi bernikle, a w trakcie spaceru po okolicy dwoje uczestników sfotografowało młode lisy polarne. Średnia liczby zwierząt i ilości lodu się zgadzała, choć proporcje były inne niż w poprzednich latach.
U góry rozpływająca się góra lodowa w wodach Jokulsarlon, poniżej właściwy i zalecany strój na zwiedzanie Lodowcowej Zatoki – sami widzicie, że nie mogło być zimno.