Dwa dni fotowyprawy na Islandię upłynęły nam w lodowych klimatach. Owszem, tu codziennie jest okazja do fotografowania różnych form lodu i śniegu, ale dwa dni były okazją do fotografowania miejsc szczególnych: lodowej jaskini i Lodowej Laguny.
Zatłoczona Lodowa Laguna
Góry lodowe w zatoce Jokulsarlon są przez cały rok, także latem i jesienią. Zimą są one jednak dużo większe (bo w niskiej temperaturze topnieją znacznie wolniej) i jest też ich więcej. Tym razem w całej zatoce było tak gęsto od błękitnych gór lodowych, że miejscami nie widać było wody między nimi. Takie spiętrzenie sprawiło też, że praktycznie nie ruszały się, wspólną masą stawiając opór wodnym prądom. Spotkaliśmy za to grupę tubylców – te szare kształty poniżej błękitnego lodu to foki pospolite.
Kilkanaście tych zwierząt wylegiwało się na lodzie, od czasu do czasu ześlizgując się do wody i buszując po Lodowej Lagunie. Czasem podpływały na dystans zaledwie kilku metrów od brzegu i zerkały na turystów. Nie były to jedyne morskie drapieżniki, jakie spotkaliśmy na Jokulsarlon…
Krokodyle z Diamentowej Plaży
Na pobliskiej Diamentowej Plaży wylegiwały się dwa krokodyle. 😉 Pogodę mamy tu szczególną, głównie za sprawą bardzo silnych fal, o których pisałem wcześniej. Zapewne te właśnie fale sprawiły, że brył lodu na plaży było znacznie mniej niż przy poprzednich zimowych fotowyprawach. Były natomiast, tak jak i w poprzednich latach, dużo większe niż latem i jesienią.
Głównym czynnikiem, który potrafi zepsuć sesję przy zatoce Jokulsarlon jest… śnieg. Nie wtedy, gdy pada, ale gdy już go dużo spadnie i błękitnego lodu nie widać w ogóle spod białej pokrywy. Popołudniowa sesja była całkiem udana, śniegu na górach lodowych było względnie mało, ale gdy następnego dnia pojechaliśmy na tzw. Małą Zatokę Jokulsarlon, to okazało się, że tam lodu można się było domyślać tylko po kanciastych kształtach, bo wszystko przykrył śnieg.
W drodze do lodowej jaskini
Na kaprysy pogody nie są podatne natomiast plenery w lodowych jaskiniach. Owszem, ładny wschód słońca może pomóc, ale nawet przy pełnym zachmurzeniu lodowe wnętrza są fantastycznym tematem do zdjęć. Trzeba tylko do jaskini dotrzeć…
Zimowa fotowyprawa na Islandię może się wydawać dość leniwa, bo wschody słońca w styczniu są po godzinie 10, a zachód już kilka minut po 16, więc dzień jest dość krótki. Na plener do lodowej jaskini musieliśmy jednak wyruszyć przed 6 rano. Dlaczego tak wcześnie? Prawie półtorej godziny jechaliśmy z hotelu do zatoki Jokulsarlon, gdzie mieliśmy spotkanie z miejscowymi specjalistami od wycieczek na lodowce. Tam przesiedliśmy się z naszego busa do dwóch monster trucków, którymi pojechaliśmy w głąb lodowca. Wysiedliśmy po pół godzinie jazdy, by… pieszo iść przez następne pół godziny. Nawet takie terenowe potwory na ogromnych kołach nie mogły nas dowieźć dalej. Do jaskini dotarliśmy więc przed 8.30.
W lodowej jaskini
Po co tak wcześnie jechać? Lodowe jaskinie to zimowy przebój Islandii i chętnych jest sporo (choć to nie jest tania wycieczka). Nikt nam wprawdzie nie mógł obiecać, że będziemy tam sami, ale było pewne, że jeśli pojedziemy później, to o jaskini tylko dla naszej grupy możemy zapomnieć. Faktycznie, przez dwie godziny mieliśmy rozległą i głęboką lodową jaskinię tylko dla naszej grupy. Początkowo było bardzo ciemno, więc pierwsze zdjęcia były wspomagane doświetlaniem latarkami, ale bliżej wschodu słońca dało się już fotografować w świetle zastanym.
Nadal fotograficznie było to wyzwanie, bo mimo pochmurnej pogody, kontrasty były duże. O ile pojedynczą lodową ścianę dało się sfotografować na jednym ujęciu, to już szersze kadry zawierające też niebo lub scenerie za jaskinią wymagały bracketingu i późniejszego składania HDR-ów. Statyw był oczywiście cały czas nieodzowny, bo nawet przy wejściu lód był ciemny i wymagał dłuższych ekspozycji. Przydawały się zarówno obiektywy ultraszerokie (ten lodowy komin został zrobiony Irixem 11 mm), jak i teleobiektywy do detali form lodowych. Co ciekawe, odczuwalna temperatura była w jaskini wyższa niż na zewnątrz – zapewne przez zupełny brak wiatru w lodowej grocie.
Lodowe jaskinie są trudne do zaplanowania, bo dopiero jesienią wiadomo, co będzie dostępne zimą. Ta jaskinia może nie przeżyć następnego lata, ale może też się powiększyć i poszerzyć. Za rok wrócimy, ale nawet jeśli w to samo miejsce, to nie będzie już ono wyglądało tak samo.