Przy okazji fotowyprawy pokazujemy tym razem mniej znane miejsca, często leżące o kilka kroków od tych najbardziej popularnych. Był wcześniej nieodwiedzany sąsiad Seljalandsfossa, tym razem u góry scena blisko Hvitserkura (Łosia) – tylko obiektyw skierowany w drugą stronę. Nawiasem, Łoś okazał się łosiem i na zachód słońca schował się pod ciężkimi chmurami, ale popołudnie było ładne.
Następne zdjęcie to wodospad, którego nazwę musimy dopiero ustalić. Leży bardzo blisko drogi prowadzącej przez półwysep Snaefellsnes, ale jeśli się nie wie, gdzie go szukać – to minie się go, nie zauważając. Tutaj było zresztą o dwa kroki dalej – ten drugi doprowadził Ewę (w woderach) na środek strumienia.
I jeszcze na koniec odbicie w oknach kościółka, który widzieliśmy kilka razy fotografując monumentalne formacje skalne Gerduberg – ale dopiero teraz podeszliśmy te kilkaset metrów, żeby obejrzeć świątynię.
A my ruszamy na zachód słońca pod Kirkjufellem – zobaczymy, czy uda się coś dodać do „36 widoków”.