Diamenty na plaży Jökulsárlón nie są wieczne. Żyją może kilka dni, kurcząc się od wiatru, słońca i fal. Rozpływają się z potężnych gór lodowych w kruche, lśniące ozdoby, miotane falami i zasypywane piaskiem. Diamenty z Jökulsárlón znikają w oczach i wieczne są tylko na fotografiach.
Dzisiaj był dzień w czerni i bieli. Zaczęliśmy od rejsu zodiakiem po Lodowcowej Lagunie, a skończyliśmy na czarnej plaży Vestrahorn. Najpierw biel lodowca, na koniec czerń wulkanicznego piasku. Można powiedzieć, że cały dzień spędziliśmy na plażach i lagunach z krystalicznie czystą wodą. Dolce vita po islandzku.
Slalom pontonem między górami lodowymi grupie się spodobał i włączymy go do programu następnych wrześniowych fotowypraw na Islandię. Wielkie wrażenie zrobiła też Diamentowa Plaża i Lodowa Laguna, czyli zatoka Jökulsárlón. W zatoce było tym razem wyjątkowo gęsto od gór lodowych, a bryły lodu na plaży całkiem nieźle dopisały.
Były ćwiczenia zarówno z chwytania fal obmywających kryształowe rzeźby na czarnym piasku, jak i komponowaniu fantastycznych kształtów gór lodowych. Wszystko to były chwile niepowtarzalne, bo lód topniał, fale obracały i rozbijały wodne kryształy, a formy gór lodowych kwestionowały grawitację. Diamenty z Jökulsárlón wieczne są tylko na fotografiach, a jak mawiał antyczny filozof: „Nie wraca się na ten sam plener na Islandii”.
Za to zaskakująco trwała okazała się wioska wikingów na półwyspie Vestrahorn. Powstała ponad dekadę temu jako scenografia do filmu, który nigdy nie powstał. Trwała przez lata, niszczejąc i coraz bardziej zdradzając swoją sztuczność, ale właśnie przechodzi drugą młodość. Podobno ma być tam jednak kręcony film o wikingach, więc została odnowiona i wygląda dużo lepiej niż jeszcze rok temu.
Lokacja jest świetna i z pewnością Vestrahorn zasługuje na film. Potężny łańcuch górski, czarne wydmy z trawiastymi pióropuszami i formowane przez wodę fantazyjne piaskowe kształty tworzą widok, z którym filmowym wikingom niełatwo będzie rywalizować.