Rzadko udaje nam się powtórzyć dokładnie zeszłoroczną fotowyprawę według tego samego programu. Zawsze mamy pokusy, żeby coś poprawić, dobry plener zastąpić jeszcze lepszym, tu odjąć, żeby tam dodać. Stosujemy wówczas przeważnie zasadę Oscara Wilde’a, że jedynym sposobem, aby pozbyć się pokusy, to jej ulec. No i zmieniamy.
Aldeyjarfoss – wodospad w bazaltowym kręgu
Nowością w naszych islandzkich fotowyprawach był dzisiaj wodospad Aldeyjarfoss. Znajduje się ledwie 25 kilometrów od popularnego Godafossa, ale na Islandii te kilometry są różne. W przypadku Aldeyjarfossa większość drogi to solidny asfalt, ale końcówka to najpierw szutr, a ostatnie kilometry to już droga górska obfitująca w strome podjazdy, kamienie i dziury – bez pojazdu z napędem 4×4 można tam utknąć.
Cel jest jednak wart wysiłku, bo Aldeyjarfoss to wodospad po prostu elegancki. Nie jest ani największy, ani najpotężniejszy, ale dzięki otoczeniu robi wrażenie nawet na kimś, kto widział dziesiątki islandzkich wodospadów. Sprawia wrażenie, jakby spadał do ogromnej bazaltowej misy, o ścianach kunsztownie rzeźbionych w pionowe kolumny i fantazyjne wzory ponad nimi. Choć oczywiście ma odpływ, to przy starannym kadrowaniu można uzyskać wrażenie, jakby nieustannie napełniał bazaltowy kocioł.
Nie mniejsze wrażenie niż sam wodospad robią fantazyjne wzory na bazaltowych ścianach. Aż trudno uwierzyć, że to dzieło procesów wulkanicznych, a nie żmudna praca anonimowych artystów.
Krafla – pole młodej lawy
Nowinki nowinkami, ale będąc w okolicy jeziora Myvatn po prostu trzeba odwiedzić pole lawowe Krafla. Nieco ponad 50-letnia – czyli młodziutka w kategoriach geologicznych – lawa tworzy tam ciekawe, choć trudne do fotografowania formy. Wyzwaniem jest zarówno niska tonacja głównego motywu (fotografuje się różne odcienie czerni), jak i problem z wysokim kontrastem, gdy zechcemy włączyć do kompozycji niebo. Ułatwieniem są za to liczne źródła wulkanicznych oparów, które dodają przestrzenności scenie i dodają dynamiki ciężkim motywom.
Zajrzeliśmy też na inne islandzkie klasyki, jak widok na kosmiczne konstrukcje elektrowni geotermalnej czy urocze wulkaniczne jeziorko Viti. A potem pojechaliśmy do najdalej na północ położonej islandzkiej miejscowości, do hotelu o obiecującej nazwie Nordic Light, czyli Zorza Północna. Co z tego wyniknie, o tym następnym razem.