Freski przed nosem

Wnętrz świątyń prawosławnych się nie fotografuje – o tym, jak bolesny to zakaz wie każdy, kto był w rumuńskim lub serbskim klasztorze. A w Etiopii można! Ściany monastyrów nad jeziorem Tana są tak pstrokate jak to tylko możliwe, a mnisi zwykle nie mają nic przeciw fotografom, jeśli nie używają oni flesza. I tu jest problem (bez problemów nie byłoby przyjemności J). W środku jest ciemno, a na statyw nie ma miejsca: kościoły są tak zbudowane, że odległość od ściany z freskami do przeciwległej nie przekracza dwóch metrów. Na szczęście te przeciwległe ściany mają wnęki, do których można wsadzić aparat, trochę go oddalając od motywu. Samemu jednak tam się nie wejdzie, więc faworyzowani będą posiadacze ruchomych wyświetlaczy. Na pewno przydadzą się też szerokie kąty. Kto takiego nie ma, może spróbować sklecić panoramę, ale obawiam się, że w takich warunkach będzie umiał to zrobić tylko Piotr, a złożyć w postprodukcji – jedynie Ewa 😉 W sumie może to jest rozwiązanie – damy im nasze aparaty i pójdziemy kupować pamiątki…

  1. Drobne uzupełnienie – związek odmiany chrześcijaństwa wyznawanego w Etiopii z Prawosławiem jest pozorny. To i to po angielsku nazywa się „orthodox”, każdy twierdzi, że jest tym prawdziwym, ale na tym podobieństwa się kończą.

    A co do fresków – w Rumunii są one też na zewnątrz, a i w środku czasem da się zrobić zdjęcie. W Etiopii nie pamiętam, ale chyba też zdarzały się na zewnątrz kościołów.

    1. Potocznie określa się kościół etiopski mianem prawosławnego. Błędem jest natomiast nazywanie go koptyjskim, jak często się zdarza. Chodzi mi oczywiście o freski wewnątrz. W Rumunii (i nie tylko) też robiłem zdjęcia wewnątrz cerkwi, co nie znaczy, że jest to mile widziane.

    2. Żeby nie był gołosłownym: Nowa Encyklopedia PWN (8-tomowa), tom 2, str. 767: hasło etiopski Kościół, Etiopski Kościół Prawosławny – nazwa ta występuje nawet w tytule hasła.

      1. Darek, musisz więc jechać do Etiopii, bo z kim się będzie Piotr wykłócał? 😉 Swoją drogą ci prawnicy to wyjątkowo trudni ludzie 😉 No bo dajmy na to: Piotr robi sam zdjęcia (jak proponuje się powyżej) i według prawnika ma się jeszcze wykłócać o prawa autorskie !!!???
        Strach się bać robić zdjęcia w obecności prawników! 😉

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *