Nie jest łatwo zgubić się w Wenecji, ale warto próbować. Trzeba zejść ze szlaku prowadzącego od San Marco do Rialto, a później skręcić w jedną wąską uliczkę, później drugą… i czasem trafia się znowu na trasę do San Marco, bo tras takich jest sporo i tu wszystkie drogi prowadzą do San Marco. Jeśli się jednak postarać, to uda się dotrzeć do miejsc, gdzie przez chwilę będziemy sami. Być może nawet poczujemy się, jakbyśmy dotarli tam pierwsi, odkryli to miejsce – przynajmniej dla fotografii. A przynajmniej dla własnej fotografii.
Gdy zechcemy odwrócić proces gubienia się, wystarczy iść uliczkami przed siebie. Szybko dotrzemy do kanału. Aby się przezeń przedostać i wydostać się z kwartału, trzeba poszukać mostka, których w Wenecji wcale nie jest tak wiele. A jak znajdziemy mostek, to jesteśmy na trasie do San Marco, dokąd prowadzą wszystkie mosty.
Zdjęcie górne spod Ponte dell’Accademia. Wszyscy robią to ujęcie z mostu, ale obok przystani tramwaju wodnego jest jedno miejsce, gdzie da się kucnąć i szerokim obiektywem skadrować Canale Grande w ramie utworzonej przez Ponte dell’Accademia. Dodatkowym atutem miejsca jest jego stabilność – miejsce pod mostem nie trzęsie się od kroków stale maszerujących turystów, czego nie da się powiedzieć o samym moście. Zdjęcie dolne wykonane gdzieś w Wenecji – być może GPS wie, gdzie dokładnie.
My jutro spędzamy ostatnie godziny w Wenecji, a wczesnym wieczorem ruszamy do Polski. A jak dojedziemy, to pokażemy więcej i Wenecji, i Dolomitów.