Dzisiaj była Siena z monumentalną katedrą i dolina d’Orcia, ale ponieważ wieczorem, już po kolacji, była dłuuuga degustacja lokalnych win, gdzie padało mnóstwo trudnych słów, jak „Brunello”, „Sangiovese”, „Nobile” czy „DOCG”, a jest już po północy, więc dzisiaj będzie krótko. Chciałbym przestrzec wszystkich, że taka fotowyprawa to wcale nie jest dolce vita, tylko ciężka harówa. Ot, dzisiaj na przykład: cały dzień łażenia po Sienie, w tym dwie godziny w zimnej katedrze, wieczór gdzieś pod Montepulciano, później skromna kolacja (ze 3 kilo pysznego włoskiego żarcia na osobę), do tego niezłe lokalne wina (5 euro za butelkę), a po kolacji jeszcze degustacja win regionu trwająca do północy. A o 5.45 trzeba być już w autobusie jadącym na wzgórza pod Pienzą! Widzicie, jakim trudom i wyrzeczeniom trzeba podołać, by przekazać Wam tę relację? Mam nadzieję, że doceniacie nasze poświęcenie i wysiłki.

Toskania, cyprysy. Tak, TE cyprysy...

Powyżej jakaś miejscowa roślinność. Pełno tu tego rośnie.