Jeden rok nam się skończył, drugi zaczyna – pora rozliczyć się z zeszłorocznych przewidywań i odpalić szklaną kulę na 2017 rok. Jak sprawdziły się moje prognozy na 2016 rok? Był Canon 1D X Mark II, Nikon D5 i D500, był radiowy system błyskowy u Nikona, pełnoklatkowa lustrzanka Pentaxa i ktoś jeszcze – tym kimś okazał się Fuji ze średnioformatowym GFX50S. Sprawdziły się też, niestety, prognozy dalszego spadku sprzedaży aparatów i dalszego podnoszenia cen. Bagnetów przybyło (średnioformatowy Fuji i Hasselblad X1D), ale też, być może, dyskretnie ubyło (Nikon 1 żyje czy nie? W Pentaxie ktoś jeszcze pamięta o dwóch systemach bezlusterkowych? Sony A99 II to zapowiedź renesansu bagnetu A czy epitafium?).
Sprzętowo, wbrew pozorom, nie działo się dużo – wszyscy producenci uprawiają pełzający postęp, usiłując przekonać, że to pełzanie to milowe kroki naprzód. Znacznie ciekawiej było w oprogramowaniu, w którym przez kilka lat panowała stagnacja. Adobe ogłosiło, że nigdy tak dużo nie zarabiało (robiąc tak mało) – to dobry sygnał, wbrew pozorom, bo pokazuje, że fotografowie gotowi są wydawać pieniądze na oprogramowanie, a to z kolei powinno zmotywować firmy softwarowe. Skoro Photoshop i Lightroom od lat praktycznie stoją w miejscu, to tylko ułatwia konkurencji dogonienie lidera. A konkurencja pojawiła się pod koniec roku, w postaci Affinity Photo i On1. Liczę na to, że oprogramowanie w 2017 roku będzie jeszcze ciekawsze, a chętni do podgryzania pozycji Adobe bardziej aktywni.
Wydarzeniem zeszłego roku była premiera dwóch względnie niedużych aparatów średnioformatowych: Fuji GFX50S i Hasselblada X1D. Zaczyna się moda na średni format? Niekoniecznie. Do tej pory średni format był zupełnie miniaturowym rynkiem, gdzie sprzedaż aparatów liczona była w tysiącach (całych sześciu), podczas gdy pełna klatka i APS-C to setki tysięcy korpusów sprzedawanych co roku. Hasselblad sprawdza, czy ten malutki rynek da się poszerzyć za pomocą aparatu małego (jak na średni format) i taniego (jak na średni format). A Fuji… tu jest ciekawiej.
Fuji dotąd miało bezlusterkowe APS-C i już – dla fanów magii pełnej klatki nie miało nic do zaoferowania. Teraz ma magię średniego formatu – coś dla fanów magii, a jednocześnie nie trzeba się kopać z pełnoklatkowymi Canikonami. Co istotne – większa matryca to możliwość podyktowania wyższej ceny, a to jest aktualny trend: dać więcej, ale ostro podnieść ceny. Najłatwiej uzasadnić wysoką cenę za pomocą dużej matrycy. Fuji obeszło tu konkurencję, przeskakując pełną klatkę i proponując mały średni format.
W tej chwili prawie wszyscy producenci mają w ofercie aparaty z dużymi matrycami, którymi łatwiej usprawiedliwić wysokie ceny: Canon, Nikon, Sony i Pentax mają pełną klatkę, a Fuji i Pentax – średni format. Zostają Olympus z Panasonikiem – z jednym tylko, najmniejszym (pomijając nieżywego Nikona 1) rozmiarem matrycy. I tu jest pytanie za 2017 punktów: Olympus z Panasonikiem będą próbowały przetrwać na rynku, utrzymując się tylko z mikro4/3, czy spróbują zaproponować nowy system z większą matrycą?
Drugiego nowego systemu wypatrywałbym od strony Nikona. Ich system bezlusterkowy nie okazał się, delikatnie mówiąc, sukcesem. Spróbują jeszcze raz? A jeśli tak, to będzie to APS-C (śladem Canona), czy – znacznie mniej prawdopodobne – pełna klatka wzorowana na Sony?
Co jeszcze? Sprzedaż aparatów nadal będzie spadać, ceny może nie wzrosną, ale będą się stabilizować na wysokim poziomie (w przypadku modeli bardziej zaawansowanych). W przypadku modeli prostszych, stabilizować się będzie ich jakość – nie ma co oczekiwać tutaj znaczących nowości, mogą za to nastąpić cięcia kosztów produkcji, które będą skutkować pogorszeniem funkcjonalności (jak w Nikonie D3400).
PS. Zdjęcia powyżej edytowane za pomocą Affinity Photo. Nie będzie konkursu gdzie były robione. 🙂
PPS. Zwolniło się jedno miejsce na fotowyprawę do Holandii. Horyzonty twierdzą, że mają problem z parytetem i czekają na zgłoszenie od panów.