Lexar z dumą zaprezentował pierwszą kartę pamięci SD o pojemności 1 TB (jednego terabajta, czyli ok. 1000 gigabajtów). Warto podziwiać, ale używać… już niekoniecznie. I wcale nie dlatego, że taka karta słono kosztuje.
Na dobrą sprawę to pierwszy był Sandisk – pokazał prototyp karty SD 1 TB w 2016 roku, ale dotąd jej nie wprowadził do sprzedaży. Więc owszem, Lexar jest drugi z opracowaniem takiej karty, ale pierwszy w sklepie. Lexar jest w sklepie pierwszy, ale my nie powinniśmy się tam spieszyć. Z kilku powodów.
4 powody, żeby nie kupować karty pamięci o pojemności 1 TB
Odradzałbym kupowanie i korzystanie z karty pamięci o tak gigantycznej pojemności z kilku powodów o różnej wadze. Cena (w okolicach 2000 zł) to najmniejszy z nich.
Także marka producenta wzbudza umiarkowane zaufanie. Owszem, Lexar to znana marka o dobrej reputacji, ale dzisiaj to już zupełnie inna firma niż kilka lat temu. W 2017 roku amerykański koncern Micron sprzedał Lexara chińskiemu Longsysowi. I Longsys, i Micron są producentami układów pamięci NAND. Kiedyś pamięci w kartach Lexara pochodziły z fabryk Microna, obecnie – z fabryk Longsysa. Karty mogą więc z zewnątrz wyglądać tak samo, ale w środku siedzi elektronika od innego producenta. Na dobrą reputację nowy-stary Lexar powinien sobie ponownie zapracować pod nowym właścicielem. A na reputację pracuje się latami.
Pojemność nowej karty SD Lexara jest rekordowa, ale wydajność już tak nie imponuje. Sandisk oferuje na przykład karty SD z serii Extreme Pro, które są trzykrotnie szybsze niż ten terabajtowy Lexar. Ok, Lexar SD 633x SDXC UHS-I 1 TB to nadal jest karta szybka, ale wyraźnie w środku nie zostały zamontowane najnowsze i najbardziej wydajne układy pamięci.
Karta pamięci może się zepsuć. Każda karta, każdego producenta. Ponadto może ona zostać uszkodzona przez użytkownika, zgubiona, skradziona. Shit happens. Im większa pojemność karty, tym większa strata. Strata nie tylko związana z kosztem kupienia nowego nośnika, ale przede wszystkim z utratą zapisanych zdjęć.
Nie ufaj żadnej
Ten ostatni powód jest najważniejszy i nie ogranicza się ani do tej terabajtowej karty SD, ani do produktów firmy Lexar. Trzymanie wszystkich jajek w jednym koszyku jest przysłowiowym przykładem braku przygotowania na odrobinę pecha. Jak określić trzymanie wszystkich zdjęć na jednej karcie pamięci? I nieważne, czy producentem jest Lexar, Sandisk, Kingston czy jakiś chiński noname (choć w sumie ważne), a także czy karta pamięci ma pojemność terabajta czy ledwie 64 GB. Należy unikać powierzania wszystkich zdjęć jednej karcie pamięci, bo w razie problemów tracimy wszystko. Dywersyfikacja zmniejsza potencjalne straty.
Ilu kart pamięci potrzeba?
To ile kart pamięci zabierać na dłuższy fotograficzny wyjazd? Im więcej, tym lepiej? Z pewnością nie! Nie należy przesadzać w drugą stronę i wozić ze sobą osobną walizeczkę na nośniki danych. Jeśli na dwutygodniową fotowyprawę potrzebujemy ponad dwadzieścia kart pamięci, to zapewne mamy nośniki o zbyt małej pojemności. Gdy trzeba więcej niż raz dziennie zmieniać kartę pamięci, to nie jest to wygodne. Po kilku dniach może to wręcz stać się problematyczne, gdy zaczniemy się gubić w tym, który nośnik jest zapełniony, który pusty i ile właściwie jeszcze mamy pustych.
Złotym środkiem wydaje się zapisanie zdobyczy z całego wyjazdu na 5-10 kartach. W ten sposób w czarnym scenariuszu ryzykujemy utratę 10-20% fotograficznych zdobyczy, a jednocześnie nie gubimy się w kartach pamięci wysypujących się z każdej kieszeni.
Idealna pojemność karty pamięci
No właśnie, skoro już znamy optymalną liczbę kart pamięci, to czy można określić najlepszą pojemność? Idealna pojemność karty pamięci powinna być jak ilość kawy w najlepszym włoskim przepisie na przygotowanie tego napoju: nie za dużo, nie za mało. Enigmatyczna odpowiedź? Ta kwestia tak naprawdę zależy głównie od… ciężaru palca na spuście migawki. Niektórzy fotografują więcej, inni z tego samego wyjazdu przywożą znacznie mniej materiału. Trzeba po prostu swój „średni fotowyprawowy uzysk” podzielić przez 5-10 kart i uzyskamy optymalną dla nas pojemność jednego nośnika.
Powyżej fotografia z Islandii, gdzie karty pamięci zapełniają się wyjątkowo szybko. A ile gigabajtów danych Wy przywozicie z tygodniowego, intensywnego fotograficznie wyjazdu?
PS. Dzięki za udział w ankiecie w imieniu przyszłych uczestników fotowypraw! 🙂