Latanie z bateriami nie tylko dla fotografów
Przeloty samolotami są od lat coraz bardziej uciążliwe. Do kontroli i restrykcji antyterrorystycznych dochodzą jeszcze inne przepisy mające poprawić bezpieczeństwo. IATA, czyli organizacja zrzeszająca prawie 300 linii lotniczych, przygotowała nowe regulacje dotyczące latania z bateriami, a dokładnie przewozu akumulatorów litowo-jonowych – czyli takich, które służą m.in. do zasilania aparatów cyfrowych czy kamer. Nowe przepisy będą obowiązywały od kwietnia tego roku. Co wolno, czego nie wolno?
Pojemność akumulatora a przepisy linii lotniczych
Akumulatory zostały podzielone na trzy grupy:
a) do 100 Wh
b) od 100 do 160 Wh
c) powyżej 160 Wh
I w zależności od pojemności akumulatora ustalone zostały dozwolone metody jego przewozu samolotem. I tak:
A) Akumulatory o mocy do 100 Wh możemy przewozić w bagażu podręcznym – zarówno gdy bateria jest w urządzeniu, które zasila, jak i gdy jest luzem (jako zapasowa). Możemy je też nadać z bagażem głównym (checked), ale tylko wówczas, gdy są w urządzeniu zasilanym. Tę ostatnią sytuację, choć prawnie dozwoloną, zdecydowanie odradzam – bo odradzam w ogóle pakowanie urządzeń elektronicznych do bagażu głównego. Nie wolno natomiast przewozić akumulatorów luzem w bagażu głównym! Co istotne, nie ma ograniczeń co do liczby akumulatorów o mocy do 100 Wh, które przewozimy w bagażu podręcznym.
B) Akumulatory o mocy między 100 a 160 Wh możemy przewozić w bagażu podręcznym, jeśli są umieszczone wewnątrz zasilanego urządzenia, a ponadto wolno nam mieć 2 sztuki luzem. W bagażu głównym takie akumulatory mogą być przewożone tylko wewnątrz urządzenia. Uwaga! Na przewóz takich akumulatorów musimy mieć zgodę linii lotniczej!
C) Tutaj sytuacja jest najprostsza: nie można akumulatorów o takiej mocy przewozić samolotem pasażerskim. Latanie z bateriami w tym przypadku nie wchodzi w grę. W żaden sposób.
Jak sprawdzić, czy możemy przewieźć akumulator samolotem?
Jak sprawdzić, jaką moc ma używany akumulator, skoro są tam tylko oznaczenia w woltach (V) i w amperogodzinach (Ah) lub częściej – miliamperogodzinach (mAh)? Trzeba sobie policzyć. Wzór jest prosty: mnożymy wolty przez amperogodziny. Jeśli zamiast amperogodzin mamy miliamperogodziny, to wynik mnożenia trzeba podzielić przez 1000. I tak dla typowego akumulatora do aparatu (Canon LP-E6 – 7,2 V i 1800 mAh) mamy:
7,2 x 1800 /1000 = 12,96 Wh
Czyli znacznie, znacznie poniżej progu 100 Wh, za którym zaczynają się schody. I tak będzie ze wszystkimi akumulatorami do aparatów fotograficznych, nawet dużych i profesjonalnych, np. dla Nikona D4 zasilanie ma moc 22 Wh, dla Canona 1D X Mark II – 27-30 Wh. Także notebooki przeważnie mieszczą się poniżej granicy 100 Wh, choć trafiają się specjalne akumulatory o większej pojemności – lepiej takich w podróż nie zabierać, poprzestając na standardowej baterii. Dopiero profesjonalne kamery filmowe miewają akumulatory mocy większej niż 100 Wh – pamiętajmy o tym, jak będziemy kręcić hollywoodzki film. 😉
Przewożenie dronów w bagażu lotniczym
Uwaga jednak na drony! Akumulator DJI Phantoma 4 to 81 Wh, a zasilanie drona Inspire 4 mieści się dokładnie na granicy normy: 4500 mAh x 22,2V = 99,9 Wh. Istnieją też większe drony, dla których zasilanie ma moc powyżej 100 Wh, a nawet powyżej 160 Wh.
Kolejna istotna informacja: te wszystkie limity i ograniczenia odnośnie latania z bateriami nie dotyczą akumulatorów niklowo-kadmowych ani alkalicznych (czyli np. takich jak popularne paluszki AA i AAA) – te można bez problemów przewozić zarówno w bagażu podręcznym, jak i głównym. Trzeba tylko zadbać, żeby były zabezpieczone przed zwarciem, czyli indywidualnie zapakowane.
Wszystkie te informacje (i jeszcze wiele innych, np. o szkoleniach z pakowania baterii do przewozu samolotem – serio, serio) są podane na stronie IATA, przy czym najważniejsza dla nas jest ta infografika. Latanie z bateriami wymaga pewnych przygotowań, ale jeśli tylko nie zabieramy w podróż nietypowego sprzętu, odpowiednie przygotowanie powinno gwarantować brak problemów na lotnisku.
Powyżej zdjęcia z Islandii, na którą leci się samolotem. 🙂 Oba zdjęcia z tego samego miejsca, różnią się obrotem o 180 stopni.