Peter Lik przebił Andreasa Gursky’ego, sprzedając anonimowemu kolekcjonerowi fotografię „Phantom” za 6,5 miliona dolarów, wyprzedzając tym samym dotychczasowego rekordzistę o trochę ponad 2 miliony „zielonych”. A może to niezupełnie tak było?
To może posłuchajcie innej, starszej historii. W 1928 roku Alfred Stieglitz (zasłużony dla fotografii, ale w tej historii istotna jest jego rola właściciela galerii sztuki, wystawiającej i sprzedającej obrazy, a także wówczas męża Georgii O’Keeffe) przekazał do „New York Timesa” informację, że pewien anonimowy dżentelmen z Francji kupił cykl sześciu obrazów Georgii O’Keeffe za rekordową wówczas kwotę 25 tysięcy dolarów. Tyle, że to niezupełnie tak było. Dżentelmen nie był anonimowy, lecz był bliskim znajomym Stieglitza. Niezupełnie kupił, choć chciał. No i nie zapłacił 25 tysięcy. Jak to wyglądało, można przeczytać w książce Karon Karbo „How Georgia Became O’Keeffe: Lessons On The Art Of Living”. Niemniej O’Keeffe na całym zamieszaniu wyszła nieźle, bo promocja „najdroższych obrazów żyjącego amerykańskiego artysty” pomogła jej w karierze (choć i przed tą inscenizacją O’Keeffe miała wysoką pozycję na rynku sztuki).
Peter Lik sprzedał cztery fotografie za rekordowe sumy (od miliona dolarów wzwyż), wszystkie anonimowym kolekcjonerom, w tym trzy ostatnie (wliczając „Phantoma”) temu samemu tajemniczemu nabywcy, który dotąd na fotografie Lika wydał prawie dziesięć milionów. O ile wiadomo, kto kupuje za miliony prace Andreasa Gursky’ego czy Cindy Sherman, o tyle w pracach Petera Lika gustują wyłącznie anonimowi milionerzy unikający publicznych transakcji i oficjalnych domów aukcyjnych. Wprawdzie Peter Lik nie jest ożeniony z wpływowym właścicielem galerii sztuki, ale sam ma galerie, w których wystawia i sprzedaje swoje prace – w USA ma ich czternaście i jedną w Australii. Widzicie pewne podobieństwo do sytuacji Georgii O’Keeffe?
Rynek sztuki to przede wszystkim rynek – tu się zarabia, a nie wydaje pieniądze na rzeczy ładne, choć bezwartościowe. Kupuje się to, co za jakiś czas podrożeje i zwiększy swoją wartość. O tym, co pójdzie w górę, a co straci na wartości, wiedzą profesjonalni gracze, a czynników tu jest więcej niż tylko „czy obrazek się podoba”, bo i biografia oraz zaangażowanie artysty w budowę swojej pozycji grają rolę. Czy rekordowe, choć tajemniczo anonimowe sprzedaże fotografii Lika pomogą mu zaistnieć w galeriach i muzeach, które kupują i wystawiają Gursky’ego czy Sherman? Nie sądzę, ale też nie przypuszczam, żeby zaszkodziły interesom jego licznych galerii.
Napisałbym, że powyższą fotografię „Invitation for coffee” właśnie kupił ode mnie anonimowy kolekcjoner, wykładając w gotówce 8,3 miliona dolarów, ale boję się, że Urząd Skarbowy zgłosiłby się po podatek od dochodu.