Erg Chebbi, Maroko, fotowyprawa, wydmy, pustynia, piasek, zachód słońca

Vero – stary lepszy Instagram?

Im bardziej ostatnio Instagram stara się być nowoczesny (znaczy: podobny do Tik Toka et consortes), tym więcej fotografów deklaruje, że się z tego serwisu wyprowadza. Dość często pada deklaracja, że ze swoją instagramową aktywnością przenoszą się na Vero.

W zaułkach Szafszawan, Maroko

Co jest nie tak z Instagramem?

Jak ktoś ostatnio zagląda na Instagrama, to sam wie: silnie promowane pionowe wideo (i w ogóle wideo), reklamy i pożyczony z Facebooka algorytm, który wyświetla to, co uważa za modne, a nie to, na co się zapisywałeś. Co zabawne, choć pionowe wideo (tzw. rolka – reels) wyświetla się co chwila, to nadal Instagram nie potrafi wyświetlić poprawnie pionowego zdjęcia – przycina je tak, że często nie wiadomo co miało pokazywać.

Vero – Instagram jak za starych czasów

Vero to taki Instagram bez algorytmu, który by wiedział lepiej, co masz oglądać. Oglądasz to, na co się zapisałeś (znaczy: nowe obrazki od osób, które śledzisz). Do tego jest porządek chronologiczny, a przeglądanie zaczynasz od miejsca, gdzie poprzednio skończyłeś – czyli przewijasz do góry coraz nowsze zdjęcia.

Vero radzi sobie też z rzeczami, z którymi Instagram zawsze miał problem – na przykład różne formaty zdjęć. W Vero zdjęcie jest prezentowane w całości, niezależnie od proporcji boków. Piony, panoramy, kwadraty – wszystko wyświetlane jest w całości. Kompresja też jest znacznie bardziej subtelna niż na Instagramie (na telefonie to nie ma znaczenia, ale na większym ekranie już widać różnicę). Nie ma tu też żadnych reklam (przynajmniej na razie – choć ten stan już trwa dość długo, bo Vero powstało w 2015 roku). Nie ma też żadnych problemów, żeby zamieszczać aktywne linki – we wpisie, w komentarzu (Instagram dopuszcza tylko jeden aktywny link przy biogramie). Są oczywiście lajki i komentarze, choć nie widzę możliwości wysłania do kogoś wiadomości z poziomu Vero. Za to Vero nie cenzuruje nagości, więc np. publikacja portretu Himby w stroju galowym nie grozi usunięciem konta.

Jest oczywiście apka na smartfony (zarówno wersję dla Androida, jak i na iPhone’y). Jest też aplikacja desktopowa (na Windows i na Maki) – nieco ciężkawa, ale można z jej pomocą wrzucać zdjęcia, więc nie trzeba się bawić w przerzucanie własnych zdjęć z komputera na telefon, żeby je wrzucić do serwisu internetowego.

Portret w studni, Maroko

Ciekawostką jest podział znajomych na bliższych i dalszych. Dzięki temu można publikować materiały, które będą widoczne tylko dla bliskich przyjaciół, ale już nie dla znajomych czy obserwujących.

Jest tu kto?

Jeśli chcecie zainstalować Vero, żeby zobaczyć, co robią Wasi znajomi – zapomnijcie. Raczej nie macie znajomych na Vero – chyba że ich namówicie na korzystanie z tego serwisu. Brak algorytmu sugerującego, co powinniście jeszcze oglądać, to z jednej strony zaleta, ale z drugiej też można odnieść wrażenie, że pusto tu i wiatry hulają. To po co w ogóle tu zaglądać? Po to, żeby pooglądać zdjęcia fotografów, którzy Was interesują, a jednocześnie nie tracić czasu i uwagi na reklamy, rolki i propozycje algorytmu. Tylko trzeba ich sobie znaleźć – można szukać tych, których śledzicie na Instagramie, Facebooku czy kojarzycie z publikacji w internecie.

Erg Chebbi, Maroko, fotowyprawa, wydmy, pustynia, piasek, zachód słońca

Vero się reklamuje jako prawdziwa sieć społecznościowa, która nie uzależnia. To zapewne prawda, ale też owa nietoksyczność wiąże się z pewną statycznością i dość ograniczonym zaangażowaniem. Dobrze to czy źle? A Wy czego oczekujecie po serwisie dla fotografów?

My jesteśmy na Vero, ale też jesteśmy na Instagramie. Zdjęcia ilustracyjne z Maroka, tak bez związku… 😉