Największy monitor, jaki do tej pory gościł na moim biurku, wyjechał już z powrotem do Benq Polska, więc pora na podsumowanie wrażeń. Nie, żeby ono było proste i jednoznaczne…
Na początek jeszcze coś, o czym obiecywałam wcześniej napisać: tryb czarno-biały. Można go sobie zdefiniować na pilocie i włączać jednym przyciskiem w razie potrzeby. I tak na przykład, jeśli chcemy na szybko sprawdzić, czy oglądanej fotografii kolor pomaga, czy ją psuje, to zamiast szukać narzędzi programowych do przekształcenia ją w monochromatyczną, można po prostu wcisnąć guzik na pilocie. Oczywiście, zdjęcie zostaje przy tym takie jak było – zmienia się tylko sposób wyświetlania. Drugą sytuacją, gdy tryb czarno-biały się przydaje, jest konieczność zajrzenia na strony internetowe, których twórcy cierpieli na kociokwik kolorystyczny 😉 Rzecz jasna, jedno zdjęcie może mieć wiele wersji monochromatycznych, a szybki podgląd monitorowy ma wersję tylko jedną. Nie udało mi się ustalić, co on tak naprawdę wyświetla: obraz czarno-biały wygląda lepiej niż zdjęcie po domyślnej photoshopowej redukcji kolorów (całe szczęście), ale nie jest to ani kanał jasności, ani żaden z kanałów RGB, ani też ich prosta mieszanka. Kontrast takiej wersji jest na tyle dobry, że można ocenić potencjał kompozycji w czerni i bieli. Przyjemnie się na niego patrzy.
No to teraz pora na plusy i minusy. Najpierw to co optymistyczne, czyli plusy:
+ Rozmiar i rozdzielczość. Zdjęcia na 4k słusznych rozmiarów prezentują się bardzo efektownie. Filmy zresztą też, tylko trzeba mieć materiał filmowy w odpowiednio dużej rozdzielczości. Z materiałem zdjęciowym tego problemu nie ma.
+ Szybko przełączalne i definiowalne tryby Adobe RGB, sRGB, czarno-biały. Są też inne tryby, ale dla fotografa te trzy będą podstawowe.
+ Dobra wierność kolorów (po kalibracji) i dobre pokrycie Adobe RGB (sRGB w tej sytuacji rozumie się samo przez się).
+ Dobrze działające, regulowane wyostrzenie obrazu, pomocne w sytuacji, gdy trzeba korzystać z niższych niż natywna rozdzielczości.
+ Cena – jak na monitor graficzny 4k, bo jednak co sześć i pół tysia to sześć i pół tysia. Dla porównania, Eizo tej wielkości i rozdzielczości to już 22 tysie…
Minusy:
– Słaba, jak na tę klasę monitora, równomierność barwy i podświetlenia ekranu. Nie ma wprawdzie tragedii, ale widać, dlaczego inne monitory graficzne 4k są droższe.
– Słabe, jak na tę klasę matrycy, kąty patrzenia. To oczywiście nie jest tak jak na notebookach, przy których kiwanie się przed ekranem daje radykalne zmiany koloru i jasności, ale jednak siedząc naprzeciw prawej lub lewej krawędzi ekranu, widzi się trochę inaczej, niż siedząc pośrodku. Dla pojedynczej osoby raczej nie będzie to miało znaczenia, ale jeśli ktoś potrzebuje rozmawiać o kolorach, siedząc we dwójkę przed jednym monitorem, może mieć problem z ustaleniem stanowisk. I znowu: tragedii nie ma, ale biorąc pod uwagę IPS, mogłoby być lepiej.
Podsumowując: Jeśli ktoś potrzebuje naprawdę dużego monitora 4k, pokrywającego Adobe RGB, to właśnie ma okazję naprawdę sporo zaoszczędzić… jeśli tylko jest w stanie przymknąć oko na pewne niedokładności.