Wydawałoby się oczywiste, że filtry połówkowe szare są szare. Ba, nawet ich nazwa jednoznacznie to sugeruje. A jednak…
W teście filtrów połówkowych różnych firm opublikowanym w DFV okazało się, że wszystkie one lekko (lub mocniej…) zabarwiają przyciemniany obszar. Cokiny na przykład występują w przeróżnych odcieniach: od zieleni (co jeszcze nie jest takie złe) po różowy. Fioletowe chmury, to dopiero odjazd!
Co jednak ciekawe, nawet najdroższe filtry połówkowe, renomowanej i doświadczonej firmy Singh Ray, również wykazują zabarwienie. Tutaj jednak mamy pełną konsekwencję: wszystkie badane filtry są zabarwione identycznie, na niebiesko. Co jest? Przypadek to, czy tak ma być?
Wieszając bezmyślnie pranie, popatrzyłam za okno na kolorowy zachód słońca, przypomniałam sobie niektóre zdjęcia Galena Rowella i olśniło mnie. Niebieskie filtry to nie przypadek!
Zajrzyjmy w głąb historii. Pierwsze porządne filtry połówkowe powstały na zamówienie Galena Rowella. Firma Singh Ray wyprodukowała je na jego życzenie, według jego wytycznych. Do czego były mu potrzebne? Bynajmniej nie do przyciemniania nieba, wypalającego się w południe. Rowell fotografował o świcie i zmierzchu, w fantastycznym świetle niskiego słońca, często w górach. Potrzebował zrównoważenia jasności oświetlonego słońcem tła i pierwszego planu, który pozostawał w cieniu.
Cień ma nie tylko inną jasność, ale też inną temperaturę barwową. Jest bardziej niebieski niż rozsłonecznione tło. Lekko niebieski filtr pomaga wyrównać jednocześnie i jasność, i barwę. Spryciarz z tego Rowella.