Diabeł na futrynie

Wszyscy wiedzą, gdzie tkwi diabeł: w szczegółach. Ale nie zawsze jest oczywiste, jak bardzo ten diabeł rozrabia. Szczegóły mogą być całkiem drobne i umieszczone w miejscach wydawałoby się zupełnie nieważnych, a jednak mają wagę niewspółmierną do swojej wielkości. Człowiekowi może się nawet wydawać, że tak właściwie to ich wcale nie widzi, nie przeszkadzają i prawie że ich nie ma, ale jednak przeróżne przypadkowe drobiazgi potrafią ogromnie zmienić odbiór zdjęcia. Często wystarczy parę ruchów stemplem do klonowania, żeby ze zdjęcia takiego sobie, lekko niezdecydowanego i niedorobionego zrobić elegancki, czysty kadr.

Skansen w Tokarni

Powyższe (choć w zasadzie poniższe) zdjęcie powstało w skansenie w Tokarni. Nie dało się podejść bliżej, nie dało się niczego odsunąć, przymknąć ani zasłonić. To skansen, czyli muzeum, czyli miejsce, gdzie pilnują, żeby nikt niczego nie macał. Nie można było podejść, by odsunąć szale i kapy zwisające po bokach drzwi. Nie dało się bardziej precyzyjnie skadrować, bo kadrowanie odbywało się przez drewnianą kratę chroniącą eksponaty. Sztuczne kwiatki na górze futryny niby pasują do konwencji, ale tak naprawdę odciągają uwagę od tematu zdjęcia – widoku przez drzwi na sprzęty gospodarskie – więc one też są szatańskim dodatkiem.

Trochę kadrowania, odrobina prostowania i chwila klonowania, i już. Jak łatwo można sobie porównać, kontrast i kolor prawie wcale nie zostały zmienione: ot, minimum przytłumienia świateł i rozjaśnienia cieni, i już mamy zdjęcie o zupełnie innym wyrazie. O takim wyrazie, jaki miało mieć od początku, gdyby tylko kustosz nie pilnował.

Skansen w Tokarni