Był piękny, złoty toskański poranek, a mgły snuły się pomiędzy wzgórzami. Ale czy on był tak złoty, czy trochę inaczej? Te chmury były takie niebieskie? Moment, czy one w ogóle są niebieskie??? (Podpowiedź: nie, w większości są szare z lekkim ciepłym odcieniem.) Pola były rudobrązowe… ale w takim odcieniu, czy trochę innym?
Lepiej nie zaprzątajcie sobie głowy próbami odpowiedzi na takie pytania. Niestety, ludzie, ogólnie rzecz biorąc, słabo pamiętają kolory. Bardziej pamięta się wrażenia, a te są z natury raczej mało precyzyjne. Porównywanie kolorów to w ogóle śliska sprawa: jeśli obiekty porównywane nie są postawione obok siebie, to trudno stwierdzić, czy są takie same, czy tylko podobne; no chyba, że ktoś dysponuje kolorystycznym odpowiednikiem słuchu absolutnego.
Można sobie zrobić taki teścik: wyświetlić na ekranie planszę (okienko, jakąkolwiek grupę pikseli) w jakimś kolorze. Wziąć jakiś program, w którym można dobierać kolory – może być nawet Paint – i, po schowaniu tamtej planszy, spróbować z pamięci odtworzyć jej kolor. Potem porównać oryginał z własnym tworem pamięciowym. Prawie na pewno nie będą identyczne. Gdy zrobi się tak kilkanaście razy z różnymi odcieniami, można stwierdzić, jaką ma się tendencję do przeinaczania kolorów. Moje na przykład konsekwentnie są bardziej nasycone i przeważnie jaśniejsze. Na dobry początek, poniżej trzy kolory. Znajdziecie je na górnym zdjęciu? A gdy weźmiecie pędzel w jakimś Szopie, czy jesteście w stanie te odcienie odtworzyć? Bez używania kroplomierza, oczywiście.
No więc, czy tam tak wyglądało? Przecież tak to pamiętam, a innych danych nie mam. Musiało tak wyglądać.