Palma i oaza, Wyspy Kanaryjskie

Automatyczny backup zdjęć

Dwa miesiące temu obiecałem przyjrzeć się ofercie na przechowywanie kopii fotograficznego archiwum w internecie. Przyjrzałem się, a przy okazji zrobiłem coś więcej – znalazłem system tworzenia skutecznej i bezpiecznej kopii zdjęć. Skutecznej i bezpiecznej bo (prawie) automatycznej, czyli tak, jak wszyscy lubią: nic nie trzeba robić, a samo się dzieje.

Główny problem z tworzeniem backupu

Pewnie wszyscy fotografujący wiedzą, że należy robić kopie bezpieczeństwa zdjęć. I pewnie znaczna część nawet takie kopie robi. Czasem. Jak się przypomni. I tych katalogów, o których akurat pamiętamy. A później, gdy shit happens…

Gdzie jest najbardziej aktualna kopia?

Czemu tu nie ma tych zdjęć, na których najbardziej mi zależy?

Tu w ogóle jest tylko połowa moich zdjęć, za to niektóre katalogi po kilka razy!

Czemu foldery nie zawierają wszystkich zdjęć, przecież pamiętam, że robiłem te backupy!

Problemy z różnymi systemami tworzenia kopii bezpieczeństwa przeważnie nie polegają na tym, że te systemy są jakieś niekompletne, nie dość złożone, dziurawe. Raczej na tym, że są pracochłonne w realizacji, wymagają dyscypliny, systematyczności i żelaznej woli, żeby to robić regularnie i od A do Z. I dlatego te systemy nie działają. Zrobisz raz, drugi, przypomni się po pół roku, coś się dorzuci, a rok później machnie ręką, bo skoro dotąd nic się złego nie wydarzyło… A w końcu przypomni o sobie stary bonmot, że ludzie dzielą się na tych, co robią backupy, i na tych, którzy żałują, że nie robili.

No dobra, a nie da się tak, żeby te backupy się same robiły? Owszem, da się.

Palma i oaza, Wyspy Kanaryjskie

Przepis na idealny backup zdjęć z dwóch składników

Uznaje się, że rozsądne bezpieczeństwo daje posiadanie co najmniej trzech kopii danych, najlepiej jeszcze tworzonych zgodnie z zasadą 3-2-1. Ręczne pilnowanie, aby wszystko było w tych trzech kopiach i we właściwych miejscach jest nieco niewygodne – co gwarantuje, że na dłuższą metę żadnego backupu nie będzie. Ale można się wspomóc jednym programem i jedną usługą. Program jest darmowy, a usługa kosztuje, ale nie tak znowu dużo.

Program to Microsoft SyncToy, który dopilnuje, aby wszystkie nowe pliki znalazły się na odpowiednich dyskach zewnętrznych czy dysku sieciowym NAS we właściwych katalogach. Najpierw trzeba mu wskazać, które katalogi gdzie ma kopiować, ale później już sam będzie pilnował, aby wrzucać nowe zdjęcia czy nowe wywołania RAW-ów. Sam? No dobra, trzeba uruchomić program i kliknąć jeden przycisk, więc to proces prawie automatyczny. Choć jeśli komuś to przeszkadza, to może zaprząc do roboty jeszcze jeden darmowy program – windowsowy Harmonogram Zadań, który będzie tego SyncToya uruchamiał np. w każdy piątek wieczorem.

Usługa to Personal Backup od firmy Backblaze. Tu już faktycznie wszystko robi się samo. Mały programik, który widać na pasku zadań, dopilnuje, aby każdy nowy lub zmodyfikowany plik od razu wrzucić do chmury. Ja już do chmury Backblaze zapakowałem ponad 4,6 terabajta zdjęć (zarówno JPEG-ów, jak RAW-ów, tu nie ma ograniczeń, wrzucają się zresztą też klipy filmowe z drona, a tym to waga idzie w gigabajty) i nie widać żadnych ograniczeń. Rekordzista ma ponoć u nich ponad 400 TB i nie robią mu problemów. Owszem, kosztuje – 60 USD rocznie, choć lepiej dopłacić dodatkowe 12 USD za przechowywanie przez rok także wszystkich skasowanych wersji plików.

Pewnie zaraz pojawi się pytanie, czy nie boję się, że Backblaze padnie i zniknie razem z moimi danymi. Nie boję się. I nie dlatego, że istnieje już 14 lat, a ostatnio jeszcze rozbudowali się o centrum danych w Europie. Nie boję się, bo to tylko jedna z trzech kopii, pozostałe mam w domu. Każdej coś może się przytrafić. Prawdopodobieństwo jednak, że padną mi wszystkie dyski w domu, a jednocześnie Backblaze ogłosi bankructwo, zapewne będzie się wiązać z trafieniem Ziemi przez dużą asteroidę. A wtedy stare zdjęcia będą moim najmniejszym problemem.

Z widokiem na wulkan, Wyspy Kanaryjskie

SyncToy w połączeniu z Backblaze zrobią nam backup zdjęć. Na dobrą sprawę można to tak ustawić, aby kopii było nie 3, a np. 4 czy 5. Przy konfiguracji to kilka kliknięć więcej, a później wszystko samo działa. Jasne, zarówno Microsoft SyncToy, jak Backblaze Personal Backup trzeba najpierw skonfigurować, ale to opisuję krok po kroku na Fotezji.

I oby Wam już nigdy żadne zdjęcia nie zginęły. Ale to jest tak: jak ma się dobry backup, to problemy się nie pojawiają, ale jeśli tylko machnie się ręką na tworzenie kopii bezpieczeństwa…