Sporo ostatnio szumu jest wokół blogerki Segritty, która – wg jej własnej relacji, bo druga strona się nie odzywa* – dostała od agencji PR obsługującej Nikona propozycję darmowej naprawy, z której to propozycji Nikon się nie wywiązał, więc Segritta strzeliła focha, celując w Nikona. Foch zrykoszetował w samą Segrittę, bo więcej szumu jest wokół „bezczelnej blogerki, której się wydaje, że jej się należy” niż wokół Nikona, którego serwis dwa miesiące myśli nad wyceną naprawy. Tymczasem bezczelność blogerki czy solidność Nikona to rzecz drugorzędna. Znacznie ważniejsze jest to, na co nikt nie zwrócił w tej całej historii uwagi. Coś, co stało się tak oczywiste, że aż trudno zauważalne.
Najpierw będzie rys historyczny. Dawno temu w mediach została ustalona zasada chińskiego muru między redakcją a działem sprzedaży reklam. Kto kupował reklamy – to redakcji nie interesowało, a dział sprzedaży reklam nie wpływał na to, co pojawiało się na stronach redakcyjnych. Działało to lepiej lub gorzej, ale przynajmniej co do formy i zasady mur chiński istniał. Później ogłoszono koniec tradycyjnego dziennikarstwa, które miało zostać zastąpione przez tzw. dziennikarstwo obywatelskie – ponoć bardziej uczciwe, nieuzależnione od reklam dużych firm, niepowiązane dziwnymi zależnościami i układami, może nie tak fachowe, ale nadrabiające dobrymi chęciami. Jednym z gatunków takiego dziennikarstwa obywatelskiego miały być blogi. Widzicie już, co wylazło Segritcie?
Mało istotne jest, czy Segritta jest bezczelna „bo jej się należy” i czy Nikon (lub jego agencja PR) zachowali się nie fair. Clou historii jest absolutny brak chińskiego muru w blogosferze, nawet w świadomości „dziennikarzy obywatelskich”. Prezenty od firm w postaci darmowych napraw czy darmowych produktów są już tak oczywiste i powszechne, że aferę to się robi, jak się czegoś nie dostanie. A i krytycy Segritty punktują nie to, że prezenty przyjmuje, ale że się ich domaga. Nikt nie pyta, jaka jest wiarygodność blogera, który od firmy przyjmuje drogie prezenty, a później pisze o jej produktach. Narzekacie na rzetelność tradycyjnych mediów? Poczekajcie, co pokażą media internetowe. Zarówno te obywatelskie, jak i te większe, robione przez osoby znane z tradycyjnych mediów.
* I słusznie robi, że się nie odzywa, bo tu nie ma dobrej odpowiedzi. Nawet komentarz „Jeszcze raz analizowaliśmy sprawę, jednak ze względu na nasze dotychczasowe relacje i pozytywne doświadczenia we współpracy z blogosferą nie chcielibyśmy komentować zaistniałej sytuacji” mówi chyba więcej, niż miało być powiedziane.
Ilustracja powyżej nie ma żadnego związku z tematem, a dżelady z całą sytuację nie miały nic wspólnego. I jakiekolwiek skojarzenia z początkiem relacji Segritty, o tym „jak Nikon chciał zrobić mi dobrze, ale chyba coś nie wyszło” są zupełnie nieuzasadnione.