Jak głosi ludowa mądrość, żeby mieć zdjęcia o optymalnej jakości, trzeba fotografować w trybie RAW. Koniecznie. Trybu JPEG używają wyłącznie ci, którzy jeszcze nie znaleźli guzika do włączania RAW-ów, tudzież osoby, którym kompletnie nie zależy na jakości zdjęć. Następna myśl, logicznie wynikająca z powyższej, to: „Jeśli fotografuję w trybie RAW, to mam zdjęcia o najlepszej możliwej jakości”.
Otóż nic bardziej błędnego.
By uzyskać najlepszą możliwą jakość zdjęć, trzeba o wiele więcej – i nie mówię o wypasionych obiektywach w cenie samochodu, tylko o wykorzystaniu takiego sprzętu, jaki się ma. Trzeba mianowicie: zadbać o właściwą ekspozycję, punkt ostrzenia i głębię ostrości; ocenić, na ile kontrast sceny mieści się w możliwościach aparatu i odpowiednio do tego zaplanować jedną ekspozycję albo ich serię; adekwatnie do warunków i zamierzeń artystycznych dobrać czas i unieruchomić aparat stosownie do tego czasu; zadbać o przeróżne ustawienia poboczne w aparacie i tak go skonfigurować, by w decydującym momencie wszystko odbyło się zgodnie z planem.
I to nie koniec. Potem jeszcze trzeba: zdecydować, jaki dokładnie ma być efekt końcowy; dowiedzieć się, jakimi metodami postprodukcji można go osiągnąć; prawidłowo wykonać edycję, biorąc pod uwagę początkowe ograniczenia oraz końcowy kolor, rozmiar i przeznaczenie zdjęcia. I jeśli optymalnie dobierzemy środki do założonego celu, to po tym wszystkim otrzymamy zdjęcie o najlepszej możliwej jakości. Otrzymamy?! Wielkie nieba. Odpowiedniejsze byłoby określenie: wypracujemy!
A gdzie w tym wszystkim był RAW? Mógł się pojawić przy etapie „skonfigurować”, a potem przy „prawidłowo wykonać edycję”. Mógł, ale nie musiał, jeśli fotograf zdecydował, że mu się RAW akurat nie przyda. W końcu to tylko jedna z długiej listy rzeczy wpływających na jakość zdjęcia. Robiąc RAW-y bez przykładania się do drobiazgów, a potem edytując je na chybcika, bez dokładnej znajomości narzędzi i bez ciągłej kontroli wyglądu obrazka, wcale nie zbliżamy się do ideału jakości. Czasem wręcz jesteśmy od niego dalej niż twórcy teoretycznie gorszych JPEG-ów, którzy po prostu wykazali się starannością.