Etiopia z lotu ptaka

Najlepsza rzecz, jaką można zrobić

Jak głosi ludowa mądrość, żeby mieć zdjęcia o optymalnej jakości, trzeba fotografować w trybie RAW. Koniecznie. Trybu JPEG używają wyłącznie ci, którzy jeszcze nie znaleźli guzika do włączania RAW-ów, tudzież osoby, którym kompletnie nie zależy na jakości zdjęć. Następna myśl, logicznie wynikająca z powyższej, to: „Jeśli fotografuję w trybie RAW, to mam zdjęcia o najlepszej możliwej jakości”.

Otóż nic bardziej błędnego.

Etiopia z lotu ptaka

By uzyskać najlepszą możliwą jakość zdjęć, trzeba o wiele więcej – i nie mówię o wypasionych obiektywach w cenie samochodu, tylko o wykorzystaniu takiego sprzętu, jaki się ma. Trzeba mianowicie: zadbać o właściwą ekspozycję, punkt ostrzenia i głębię ostrości; ocenić, na ile kontrast sceny mieści się w możliwościach aparatu i odpowiednio do tego zaplanować jedną ekspozycję albo ich serię; adekwatnie do warunków i zamierzeń artystycznych dobrać czas i unieruchomić aparat stosownie do tego czasu; zadbać o przeróżne ustawienia poboczne w aparacie i tak go skonfigurować, by w decydującym momencie wszystko odbyło się zgodnie z planem.

I to nie koniec. Potem jeszcze trzeba: zdecydować, jaki dokładnie ma być efekt końcowy; dowiedzieć się, jakimi metodami postprodukcji można go osiągnąć; prawidłowo wykonać edycję, biorąc pod uwagę początkowe ograniczenia oraz końcowy kolor, rozmiar i przeznaczenie zdjęcia. I jeśli optymalnie dobierzemy środki do założonego celu, to po tym wszystkim otrzymamy zdjęcie o najlepszej możliwej jakości. Otrzymamy?! Wielkie nieba. Odpowiedniejsze byłoby określenie: wypracujemy!

A gdzie w tym wszystkim był RAW? Mógł się pojawić przy etapie „skonfigurować”, a potem przy „prawidłowo wykonać edycję”. Mógł, ale nie musiał, jeśli fotograf zdecydował, że mu się RAW akurat nie przyda. W końcu to tylko jedna z długiej listy rzeczy wpływających na jakość zdjęcia. Robiąc RAW-y bez przykładania się do drobiazgów, a potem edytując je na chybcika, bez dokładnej znajomości narzędzi i bez ciągłej kontroli wyglądu obrazka, wcale nie zbliżamy się do ideału jakości. Czasem wręcz jesteśmy od niego dalej niż twórcy teoretycznie gorszych JPEG-ów, którzy po prostu wykazali się starannością.

  1. Jak pojadę w plener mając czas na wszelką analizę ustawień , komozycji , kadru , rodzaju światła , balansu bieli itp , itd czyli wykażę się należytą starannoscią , obiecuję w JPGach robić 🙂 …. i to , że fotografuje w akcji , to nie oznacza , ze nie staram się być staranna, staram się … tylko wiedząc , że mam RAWa nawet widząc , ze nie zdążyłam zmienić ustawień i mam kiepski balans , czy zbyt ciemną fotkę , mam chociaż nadzieję , ze uda się takie zdjęcie uratować jeżeli bedzie mi ono niezbedne. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia – siedząc na zielonej trawce nie trudno robić wykład . Proponuje test robić fotki przed budynkiem , potem szybko wbiec do środka w tym czasie zmienić ustawienia aparatu, kontrolowac sytuację dookoła i patrzeć pod nogi bo o upadek nie trudno… i gdzie tu czas na staranność. Ale tak jak piszesz „…Trzeba mianowicie: zadbać o właściwą ekspozycję, punkt ostrzenia i głębię ostrości; ocenić, na ile kontrast sceny mieści się w możliwościach aparatu i odpowiednio do tego zaplanować jedną ekspozycję albo ich serię; adekwatnie do warunków i zamierzeń artystycznych dobrać czas i unieruchomić aparat stosownie do tego czasu; zadbać o przeróżne ustawienia poboczne w aparacie i tak go skonfigurować, by w decydującym momencie wszystko odbyło się zgodnie z planem….” tylko na to trzeba mieć czas i wtedy zgadzam się z Tobą.

    1. Jak pojadę w plener mając czas na wszelką analizę ustawień , komozycji , kadru , rodzaju światła , balansu bieli itp , itd czyli wykażę się należytą starannoscią , obiecuję w JPGach robić

      Ależ nie musisz. Wystarczy, że przestaniesz używać programu sportowego 🙂 Będziesz wówczas mogła na obiektywie o jasności f/1.8 używać przysłony f/1.8, a nie f/4, a nawet obiektyw f/4 stanie się używalny, bo da się go otworzyć do f/4, a nie mieć przymknięty do f/8. No i będziesz mogła zmienić ISO na inne niż 400, co w dobrym świetle pozwoli uzyskać lepszą rozpiętość tonalną, a w kiepskim – krótsze czasy. To są te krytyczne zmiany, przy których kwestia JPEG czy RAW jest już drugorzędna.

      Proponuje test robić fotki przed budynkiem , potem szybko wbiec do środka w tym czasie zmienić ustawienia aparatu, kontrolowac sytuację dookoła i patrzeć pod nogi bo o upadek nie trudno… i gdzie tu czas na staranność.

      Masz aparat z paroma trybami C. One właśnie do tego służą, żeby szybko przełączać całe stada ustawień jednocześnie, gdy radykalnie zmieniają Ci się warunki albo gdy chcesz zrobić zdjęcie o diametralnie innym charakterze.

        1. Ale że co? No przecież masz te C, jak przyjdziesz parę minut wcześniej to możesz sprawdzić jakie warunki są w kościele w krytycznych miejscach, jakie są przed kościołem…

      1. Dobrze błąd popełniłam z tym trybem sportowym , ale wynikało to z braku mojej wiedzy i chęci uproszenia sobie pracy – czyt. zabawy. Ale żeby mi to drugi raz juz wypominać…hmmm … a ja tylko chciałam biegaczy uwicznić , zeby pamiątkę mieli…

      2. Piotrze ja do tego stopnia przygotowuje się do ślubu , ze jestem przed ślubem w kościele czasamo nawet na godzinę przed ( no chyba , ze muszę fotografować młodych w domu , to sie nie da. Łamię przepisy z wywalonym jęzorem wypadam przed kościołem , a młodzi już zajeżdzają… hmmm kiedy , pytam kiedy mam sobie dopasowac ustawienia.A światła w kościele przed ślubem zapalane są już jak młodzi przyjadą czyli gdzie mam być na zewnątrz czy w środku próbować sobie C1, C2, C3 ustawić? 😛 Ale nawet zdarza mi się , ze w tygodniu jadę do kościoła żeby zapoznac się z warunkami , gdzie stanąć , gdzie fajne ujecia bedą , jakie sa ściany , jakie oświetlenie. Ja na prawdę nie traktuje tego wszystkiego niechlujnie , mnie na prawdę strasznie przeszkadzają moje przeżółcone fotki , które musze ratować w LR- co ciężko jest wyciągnąć, Canon ma te algorytmy ciepłych barw takie trudne do obróbki ( podczas focenia w trudnych warunkach , wysokie ISO , duże kontrasty, ciemne i jasne miejsca , i ciemny mój obiektyw ( ale teraz dzieki tej 85tce może mi sie poprawiwarsztat pracy- jeszcze nie testowałam). Może moje zdanie na temat RAW czy JPG jest naznaczone tym , ze 90% mojego focenia jest właśnie w trudnych warunkach i braku czasu na podejmnowanie
        ” starannych ” decyzji i moze dlatego tak mnie ten watek , temat obruszył , poruszył i nie moge sie z pewnymi tezami zgodzić. Ot tak jak pisałam punkt widzenia zależy od punktu focenia 😛

      3. Oczywiście, że śluby to ciągłe „focenie w trudnych warunkach” i rezygnacja z RAWa byłaby przejawem braku rozsądku. Ale też nie są to warunki tak trudne, żeby sobie nie można było zrobić ustawień pod C – choćby teraz, zaraz, w domu.
        Ustawiasz tryb Av, 1600 ISO, f/2 na Twoim nowym obiektywie, WB 3000 Kelwinów i bierzesz półpomarańczowy filtr na lampę. Aparat dobierze czas, wystarczy tylko zerknąć przy pierwszym zdjęciu w danym kościele czy nie za długi i ewentualnie przejść na ISO 3200. Jeśli to zapiszesz jako C1, to jednym ruchem kółka przełączasz się między ustawieniami „na dworze” do ustawień „w raczej ciemnym wnętrzu.” Ustawienia „na zewnątrz” różnią się ISO i WB i nie musisz ich mieć nigdzie specjalnie zapisywanych, po prostu zostają pod trybem Av (ustawianym na kółku zamiast C1 na progu kościoła).
        Pod pozostałymi C możesz mieć jeszcze inne ustawienia, według potrzeb. Na przykład konkretne, do kościoła w którym robisz najwięcej ślubów 🙂

      4. Może Ewao masz rację , choc chciałabym ,a boję sie , ze coś jednak nie tak ustawię w C i potem czasu mi braknie na kombinowanie. Ale nic mi nie szkodzi zrobić to co piszesz. Zawsze moge szybko na M wrócić i jednym kółkiem u góry , jednym u dołu krecić co by wszystko miało rece i nogi. Filtr pomarańczowy przetestuje, chociaż ja z reguły ( czyt zawsze) odbijam o sciany lub sufit , czy wtedy filtr do czegos mi się przyda?

      5. „chciałabym a boję się…”

        Aniu, na ślubie to nie fotograf ma być dziewicą 😉
        No i nie ma się czego bać. Jeśli pod C zapiszesz sobie tryb Av, to normalnie możesz regulować przysłonę, a aparat dobierze czas. Jeśli wolisz korzystać z M – to też nie ma sprawy, zapisujesz pod C prawdopodobne (np. wzięte z poprzedniego ślubu) parametry ekspozycji i tryb M. I normalnie możesz pod C kręcić kółkami, bo jesteś w trybie manualnym.

        Zgranie barwy światła lampy z zastanym na pewno się przyda, chyba że ściany są pomarańczowe i same ocieplają…

  2. Ale nikt tu nie twierdzi , ze JPG z Rawa jest lepszej jakości niż JPG z aparatu. Nas ( tych od RAWa) bardziej zastanowił fakt- stwierdzenia-komentarze , że po o robić w Rawach jesli fotka wykonana z aparatu jest super. Zgadzam się może i jest super , ale czy jest to wersja ostateczna? Tu pytanie , czy robiąc zmiany w RAWIe , który jest identyczny jak JPG bo mam taką ochotę nie uzyskuję JPGa lepszej jakosci , Niż dokonując zman już na poziomie JPGa z aparatu i zapisując go ponownie? Odrębnym tematem jest to , że są tacy co na PS szlifują fotki i są tacy co tylko w LR . Może PS jest lepszym programem dla JPGów , ale LR kiepsko sobie z JPGami radzi .

    1. Ale nikt tu nie twierdzi , ze JPG z Rawa jest lepszej jakości niż JPG z aparatu.

      ufff 🙂

      Nas ( tych od RAWa) bardziej zastanowił fakt- stwierdzenia-komentarze , że po o robić w Rawach jesli fotka wykonana z aparatu jest super.

      Nie, nie chodzi o to, że fotka z aparatu jest super. Fotka z aparatu bardzo rzadko jest super (choć zdarzają się sporadycznie sytuacje, że z aparatu wychodzi coś, czego nawet nie da się poprawić poza wyostrzeniem, bo kontrast i kolory siedzą „w punkt”). Chodzi o to, że przy sporej części sytuacji fotograficznych warunki są takie, że RAW nie daje przewagi nad dobrze skonfigurowanym JPEG-iem. Owszem, są też sytuacje, gdy RAW jest przydatny i ma przewagę.

      Zgadzam się może i jest super , ale czy jest to wersja ostateczna?

      Ale dlaczego miałby być wersją ostateczną? JPEG da się edytować. Jeśli mamy scenę o umiarkowanym kontraście, dobrze naświetloną (nic nie trzeba kombinować, ratować ani wyciągać), to 12- czy 14-bitowość RAW-a nie daje żadnych korzyści. Stratność JPEG-a wynikająca z jego 8-bitowości to żadna strata, gdy scena mieści się w 6 EV. Stratność JPEG-a wynikająca ze stratnej kompresji to też żadna strata, jeśli JPEG jest ustawiony na najwyższą jakość, a aparat nie psuje zdjęć. Główne ryzyko związane z JPEG-iem to wówczas podbicie przez aparat kontrastu, nasycenia i wyostrzania, bo to redukuje dalszą możliwość edycji.

      Tu pytanie , czy robiąc zmiany w RAWIe , który jest identyczny jak JPG bo mam taką ochotę nie uzyskuję JPGa lepszej jakosci , Niż dokonując zman już na poziomie JPGa z aparatu i zapisując go ponownie?

      Z pewnością uzyskasz lepszą jakość narzędziem, z którym sobie lepiej radzisz. Jeśli natomiast pytasz o zapisywanie roboczej wersji jako JPEG, to oczywiście nie należy tego robić – JPEG w pewnych sytuacjach może być na początku i będzie na końcu procesu, natomiast wszystkie zapisy w trakcie obróbki powinny odbywać się w formacie bezstratnym – czy to .PSD, TIFF czy cokolwiek innego bezstratnego.

      1. Choć z lekką nutą wątpliwości , teraz jako ten niewierny Tomasz bedę dokonywać głębokiej analizy tego co mi tu napisano , robąc dla własnego użytku testy 🙂

        1. Bardzo słusznie! Zawsze wszystko sprawdzać, nawet jeśli wierzysz. I nawet jeśli jesteś pewna, że instrukcja jest poprawna, to warto sprawdzić, co będzie, jak się zrobi inaczej. Przyspiesza naukę, utrwala wiedzę, pogłębia zrozumienie. Choć oczywiście zjada czas 🙂

  3. A może jest to na koniec bardziej kwestia oprogramowania, jak pisze Ania. Jedni lubią PSa i robią JPEGi, inni wolą np. LRooma (ja i Ania!) i logicznie wolą RAWy.

  4. Ja myślę, że Ewie chodziło o to, żeby nie demonizować RAW-a. A już na pewno o to, żeby ludzi nie dzielić na tych, co wiedzą o co chodzi, i robią w RAW-ach, oraz na motłoch strzelający JPG-i.

    RAW daje więcej możliwości, bez dwóch zdań. Pozwala trochę zrobić post factum to, o czym pisze Ewa. A z JPG-iem też można fotografować, tylko trzeba trochę więcej się napracować lub wtedy, kiedy i tak finalnie robimy plik do Internetu o rozmiarach 1000 pikseli.

  5. To czy lepsze będą RAWy czy JPGi, jak również czy JPGi wystarczą, zależy w dużej mierze od umiejętności fotografa, ale także od jego wymagań co do końcowego obrazka. Przez kilka lat zapisywałem tylko w JPGach bo z obróbki RAWów dostawałem gorsze wyniki. Na JPGach nauczyłem sie edycji zdjęć – tak, że z 5 megapikseli robiłem wystawowe powiększenia do 40x60cm.
    To była ciężka praca, bo uprawiając głównie „makrofotografię” dla uzyskiwania większej GO wybrałem aparat kompaktowy. Wyostrzanie i odszumianie w aparacie ustawiałem na minimum; częste były problemy z balansem bieli. „Przesiadłem się” na większą matrycę 4/3 z dwóch powodów: nadal zależy mi na możliwie dużej GO w fotografii zbliżeniowej (m.in. dlatego rezygnacja z jeszcze większej matrycy), ale miałem już dosyć długiego edytowania (zwłaszcza odszumiania po ustawieniu wyższej czułości) .
    No i odżył problem JPG czy RAW? Wyjście było jedno: regularnie fotografuję w RAWach i JPGach (oczywiście najwyższej jakości). Po wcześniejszych doświadczeniach najcześciej wystarcza mi szybki JPG przy kilkuminutowym nakładzie pracy nad jego edycją. RAW jest do ratowania trudnych zdjęć, głównie kiedy muszę stosować wysokie ISO, kiedy są problemy z jakością światła i balansem bieli w JPGu, kiedy rozpiętość tonalna sceny była dla matrycy za duża i trzeba podejmować decyzję co ważniejsze – światła czy cienie, kiedy zależy mi na większej szczegółowości niż daje JPG (ale w moich JPGach jest zwykle O.K.). Dwie niedogodności to trochę dłuższa edycja zdjęcia oraz konieczność bardziej precyzyjnego odszumiania bez utraty szczegółów (z JPGów jest z tym dużo lepiej). No i długi czas zapisywania, jeżeli strzelam serią kilku zdjęć.
    Na marginesie mogę dodać jeszcze, że różnica jakości z RAWa i z JPGa zależy nie tylko od fotografa, ale także od oprogramowania wstawionego przez producenta do aparatu. W moim Lumiksie G1 nie mam np. problemu z balansem bieli w JPGu, natomiast w GH1 muszę każdorazowo albo ustawiać go ręcznie na szary kartonik (teraz dekielek), albo wprowadzać korektę żółtego i czerwonego w aparacie. Często nawet przy ręcznym ustawieniu balansu bieli żółty jest podbity a nasycenie czerwonego mocno osłabione, ale to się zmienia zależnie od jakości światła. Producentowi to „nie wyszło”. I wtedy RAW uwalnia mnie od problemu. Wywołuję RAWa bardzo szybko w Raw Therapee zwracając uwagę głównie na balans bieli i ewentualnie korektę ekspozycji czy wydobycie detali z cieni. Innymi sprawami podczas wywoływania w zasadzie nie zajmuję się. Później stosunkowo krótka edycja w PSE – głównie przycinanie, kontrast, czasem modyfikuję barwy do „chcianych” – niekniecznie naturalnych, odszumianie i na końcu wyostrzanie. Zapis w TIFie – zawsze można później coś z tym jeszcze zrobić.

    1. A ja zapisuję plik z warstwami. Na każdej kolejnej warstwie mam kolejne operacje, jak klonowanie, zmiana koloru, odszumianie, wyostrzanie. Potem w każdej chwili mogę do tego wrócić i coś poprawić na którejś warstwie, np. zmniejszyć krycie jakiegoś fragmentu.

      1. Dobra propozycja, ale dla fotografa artysty. J ja tak długo nie deliberuję nad zdjęciem. Moze trochę to dziwne na tym forum, ale dla mnie najważniejszym celem nie jest końcowe „dzieło”. Fotgrafowanie, a być może w najbliższym czasie i filmowanie, to mój sposób na powrót do przyrody – taki przejaw osobistego atawizmu, a aparat fotograficzny jest mobilizatorem wyjścia z domu do lasu czy na łąkę. A że „przy okazji” powstają obrazki to je pokazuję, ale coraz rzadziej i w coraz mniejszym gronie.

      1. Teraz = od wczoraj. Pierwszy test przy mocnym ale rozproszonym świetle z okna wykazał bardzo dobre odwzorowanie wszystkich kolorów z wyjątkiem czerwonego – wyszedł blado. Trzeba wzmocnić nasycenie czerwieni od razu w aparacie albo w programie graficznym. Chyba najlepiej podczas wywoływania RAWu. Uważam, że to wina oprogramowania aparatu.
        Dekielek jest dla mnie wygodniejszy od szarego kartonika, który trzeba trzymać albo położyć przed obiektywem. Z tym że raczej nie będę go przypinać na smyczy do aparatu, tylko nosić w kieszeni kamizelki.

    2. Aleksandrze, masz takie same poglądy na RAWy jak ja 🙂 Najwyraźniej pojawia nam się tu reguła: jeśli ktoś nauczył się edycji na plikach JPEG, to RAW jest mu potrzebny tylko na specjalne okazje.

      1. Ewo, miło mi przeczytać o zgodności moich wypracowanych doświadczeń z Twoimi poglądami eksperta. Byłoby łatwiej, gdybym o tym wiedział wcześniej i nie wyważał otwartych drzwi, ale mam taką naturę, że często lubię dochodzić do różnych rozwiązań swoimi ścieżkami. To sprawia mi większą przyjemność. Dopiero, kiedy nie mogę się z czymś uporać, to sięgam do „instrukcji użytkowania”, np. do Twoich opracowań w DFV czy innych podręczników.

  6. Mały przyczynek do tej dyskusji. Z własnego doświadczenia z ostatniej chwili.
    Uważałem do tej pory, że zdjęcie należy porządnie wywołać, robiłem to w ACR, potem młóciłem w PS i tak miałem zakodowane (robię zawsze RAW+JPEG najwyższa jakość). JPEGi traktowałem jako szybkie wglądówki. Miałem zadanie do wykonania, którego nie mogłem w związku z tym ruszyć: przygotować zdjęcia (tylko 10×15) z paru ostatnich lat do albumy rodzinnego (prawie 1 tys. zdjęć!). No, myślę sobie, trzeba czekać na jakieś dłuższe zwolnienie i młócić w tym ACR i PS! Ale przeczytałem te dyskusje na Szturchańcu i forum DFV. I odważyłem się: zebrałem JPEGi, lekuchno je obrobiłem i mam wreszcie zbiór zdjęć rodzinnych z 5 lat przygotowany do druku!!! 🙂
    Poszło jak z płatka: szybko (jakieś 10 razy szybciej niż metodą o której wspomniałem na początku) i bezboleśnie. Efekt znakomity… i to z JPEGów. I last but not least… pracowałem w darmowym FastStone Image Viever!!! Przyciąć, krzywe (sic!), wyostrzyć – to było stosowane najczęściej! Przekonałem się do JPEGów! 🙂 Z RaWów wyciągałem zdjęcia tylko kilkanaście razy.
    Wasze wpisy, Ewo i Piotrze, nt. rozsądku w stosowaniu JPEG/RAW nie poszły na marne!!! Bez Was nie miałbym zdjęć do albumu rodzinnego. Nawróciłem się na JPEGi, nie zdradzając jednocześnie RAWów.
    WIELKIE DZIĘKI!!!

    1. Cieszę się, że się blog do czegoś przydał 🙂 Jakoś nikt tego wcześniej głośno nie powiedział: lepsze zdjęcia gotowe do pokazania, niż może teoretycznie lepsze jakościowo, ale wciąż nieprzygotowane 🙂
      Nawiasem: pewnie łatwo zgadniesz, jak zostały przygotowane etiopskie zdjęcia uczestników fotowyprawy (właśnie rozesłane), żeby mogli się znajomym pochwalić gdzie byli 🙂
      FastStone ma też całkiem dobry Shadow/Highlight. Pod hasłem Dopasuj Oświetlenie 🙂

      1. Bardzo fajny ten FastStone, jako… lekka kawaleria 😉 Szybki w działaniu, wszechstronny, dokładnie reagujący na rozkazy „dowództwa”, jednym słowem szyty pod fotoamatora! Oczywiście zacząłem go używać (z pożytkiem, jak się okazało) pod Twoim wpływem, Ewo! 🙂
        PS. Zdjęcia z Etiopii cieszą nie tylko dlatego, że są piękne, ale również dlatego, że są od razu dostępne. To także dla mnie nauczka, jeśli chodzi o udostępnianie fotografii rodzinnych…

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *