Zaraz na początku przygody z fotografią pojawiają się dwa pytania, które zostają z fotografami na długo. Na pierwsze pytanie, „jak to zrobić?”, dość łatwo znaleźć odpowiedź. Znacznie trudniejsze jest drugie z uniwersalnych pytań: „czy powinienem to zrobić?”. TO, czyli wszelkiego rodzaju manipulacje, photoshopy, ustawki, zdjęcia z ukrycia – chodzi tu o wszelkie pytania związane zarówno z etyką, jak i estetyką czy granicami fotografii. Ilość dyskusji, które przetoczyły się od czasu rewolucji cyfrowej na temat dopuszczalności w fotografii takich czy innych zabiegów, po spisaniu wystarczyłaby na zapełnienie dużej stodoły. Byłaby to jednak śmiertelnie nudna lektura, bo sprowadzałaby się do wymiany kilku wciąż tych samych argumentów. Tymczasem zamiast grzebać w tej internetowej stodole, wystarczyłoby przeczytać książkę Pedro Meyera „Prawda i rzeczywistość w fotografii” (recenzja tej książki na Fotezji), gdzie omówione są nie tylko „argumenty ze stodoły”, a poziom rozważań daleko wykracza poza internetowe dysputy. Co więcej, Meyer odnosi się do kwestii prawdy, fałszu, manipulacji i montażu w fotografii, podając przykłady i dylematy, które w amatorskich dyskusjach w ogóle się nie pojawiają, a nie tylko są ciekawe, poszerzają horyzonty myślowe, ale też pozwalają na znacznie bardziej trzeźwe spojrzenie na rzeczywistość, także tę niefotograficzną. Pisze on m.in. o tym, aby ufać fotografowi, a nie fotografii. Zwracając uwagę na możliwość manipulacji przekazem zawsze i wszędzie – możliwość, przed którą jedyną obroną jest wiarygodność dziennikarza – Meyer dostarcza materiału do przemyśleń na temat roli współczesnych mediów. Książka jest niestety dostępna tylko z ewentualnej drugiej ręki. Ja mojego egzemplarza nie sprzedam.
I w ten sposób zaczynam blogowy minicykl o książkach wiecznych i bibliotece ostatecznej. Wiecznych dlatego, że każdy fotograf powinien je mieć pod ręką. A ostatecznej dlatego, że już czas na podsumowanie dostępnych w Polsce książek o fotografii. Gdy jakieś 7 lat temu recenzowałem „Prawdę i rzeczywistość w fotografii”, właśnie zaczęły się u nas pokazywać ciekawe pozycje wydawnicze, a z każdym rokiem więcej ich trafiało na rynek. Jeszcze rok – dwa lata temu musiałem wybierać, które trzy książki w danym miesiącu zasłużyły na recenzje na łamach DFV. W ostatnim miesiącu wyglądało na to, że recenzji w miesięczniku nie będzie, bo nie ma nic nowego do recenzowania (w końcu się coś znalazło, ale to właśnie bardziej coś niż książka). Jakieś książki fotograficzne czasem jeszcze u nas będą wydawane, ale złoty wiek mamy już za sobą. Czas na podsumowania.