W Batumi miało padać. Bo tak mówiła prognoza pogody, a poza tym tam codziennie pada. Nie padało, co pozwoliło nie tylko zrobić wieczorną sesję (zdjęcie przy poprzednim wpisie), ale też następnego dnia sesję poranną na plaży. Jak widać na obrazku (a fotografie nie kłamią przecież), Morze Czarne nie tylko wcale nie jest czarne, ale też jest tak leniwe, że jego fale na plażę wpełzają. Użycie filtra szarego nie miało tutaj nic do rzeczy. 😉
Nie padało też podczas pośniadaniowej, ponad 4-godzinnej sesji w ogrodzie botanicznym Batumi – biologicznym mikrokosmosie rozmiarów małego województwa, gdzie krótki spacer pozwala przenieść się z tropikalnej dżungli do japońskich lasów, po drodze zahaczając o roślinny Meksyk i Himalaje.
Pogoda skończyła się przy wjeździe na Kaukaz. Kłęby chmur wokół szczytów, mgła i strumienie deszczu wyglądają bardzo malowniczo, ale liczymy na to, że jutro będzie równie malowniczo, tylko bez ulewy.