Czy zastanawialiście się kiedyś, gdzie się robi te wszystkie sielskie obrazki na puzzle, tak idealnie idylliczne, że aż wyglądają na zmyślone? To tu. Znam ten krajobraz od lat: z Ravensburgera. Tylko zawsze uważałam, że jego kompozycja była trochę zabałaganiona, a teraz mogę zrobić własną. W Tyrolu Południowym nad wioskami jak z baśni braci Grimm wznoszą się zębate granie jak z Mordoru, na idealnie zielonych łąkach świstają świstaki, i tylko krowy nijak nie chcą być fioletowe. Tu się łatwo fotografuje: wystarczy najpierw zrobić te wszystkie oczywiste kadry, które się pchają przed oczy, a potem już można się zabrać za realizację własnych wizji.
PS. W dyskusji fotografii z meteorologią remis ze wskazaniem. Na koniec trzeciego dnia fotowyprawy Wenecja-Dolomity w końcu rzeczywiście spadł deszcz. Czekając na zachód słońca nad jeziorem Misurina schowaliśmy się w jednej z kawiarni stojących wokół brzegu, a wyszliśmy na ostatnią minutę dnia, gdy słońce na chwilę podświetliło okoliczne szczyty i znikło. Efekt – zdjęcie poniżej.