Beata, jedna z uczestniczek naszej fotowyprawy do Gruzji, zrobiła zdjęcie, którym warto się pochwalić. Niniejszym chwalimy za piękne pokazanie ogromu gór. 🙂
Ale czy to zdjęcie jest ostre? Przyjrzyjmy się… no, jest, prawda? Wyraźne linie odgraniczające płaty śniegu od wystających skał, ostro zarysowane krawędzie bliższych gór oraz wyraziście nakreślone, choć maleńkie sylwetki fotografów na najbliższej górze. Ostre.
A jednak jego autorka miała co do tego wątpliwości. Bo ma mydlany (podobno) obiektyw, bo był wiatr, bo ma małą wprawę i być może zapomniała coś przestawić. Ale tak naprawdę miała wątpliwości dlatego, że ostrość to kontrast. A ta scena przedświtu była naturalnie niskokontrastowa. W dodatku cała scena znajdowała się daleko przed aparatem, więc i zakłócenia powietrzne zrobiły swoje. Zdjęcie bezpośrednio po zgraniu z aparatu było mdłe kolorystycznie, bez mocno zarysowanych cieni i świateł, a co za tym idzie – ze słabo zarysowanymi krawędziami. Słabo, niekontrastowo – ale jednak ostro. Tylko że przy braku kontrastu tej ostrości tak od razu nie widać.
Wystarczyło jednak poprawić kontrast i trochę obrazek doostrzyć, żeby paskudne wrażenie mydlaności znikło. Jego zmniejszenie na potrzeby internetu jeszcze dodatkowo zwęziło krawędzie, dając jeszcze lepszą ostrość. Obiektyw okazał się całkiem ok, wiatr jednak nie trząsł statywem, a drobne niedociągnięcie w konfiguracji aparatu w niczym specjalnie nie przeszkodziło.
No dobrze, to czy da się jakoś poznać jeszcze w aparacie, czy zdjęcie jest wystarczająco ostre? Da się. Tylko trzeba wziąć jeszcze dodatkowo poprawkę na niedokładność tylnego ekranika. W razie wątpliwości należy maksymalnie zdjęcie powiększyć i patrzeć na drobne elementy. Jeśli na takim powiększeniu da się odczytać nazwę ulicy na tabliczce – zdjęcie jest ostre, nawet jeśli litery wydają się lekko miękkie. Jeśli da się odróżnić pojedyncze gałązki na drzewie na tle nieba – jest ostro. Jeśli, tak jak tu, daje się zauważyć nogi statywów – z ostrością jest wszystko w porządku. Przecież na tę odległość gołym wzrokiem człowiek by tych statywów pewnie nie widział! Można też liczyć nogi krowom (na miniaturze już nie, ale na pełnej rozdzielczości owszem) albo odróżniać dachówki, w zależności od sceny. Nie szukajmy jednak na szerokim pejzażu źdźbeł trawy czy pojedynczych listków brzozy, bo przecież normalnie też widzimy tylko zieloną, trochę nierówną powierzchnię. Szukajmy detali możliwych do znalezienia – pamiętając jednocześnie, że można je będzie jeszcze wyostrzyć.
Poniżej detal zdjęcia Beaty w formie „prosto z aparatu” i przygotowanej do prezentacji, w pełnej rozdzielczości.