Ludzie w różne rzeczy wierzą, z zielonymi ludzikami włącznie, później chodzą i głoszą swoją wiarę, a parafrazując pewnego klasyka marketingu: „bzdura powtórzona tysiąc razy staje się prawdą”. Darek ostatnio zwalcza dziwne rozumienie autorstwa zdjęcia, ale jeszcze dziwniejsze pojawiło mu się w dyskusji pod najlepszą blognotką ever. Pojawił się tam wątek, jakoby autorem dwóch zbliżonych zdjęć wykonanych przez stojące obok siebie osoby, zawsze był ten z fotografów, który jest instruktorem na warsztatach :). To curiosum zostawię Darkowi. Mnie bardziej interesuje inny wątek. Otóż, jak wynika z tamtej dyskusji:
– Na warsztaty jedzie się, żeby uczyć się robić zdjęcia, ale…
lepiej nie robić zdjęć zbyt podobnych do tych, które wykonał instruktor.
– Jednocześnie jednak publikować można zdjęcia z warsztatów tylko zaakceptowane przez instruktora, więc…
lepiej robić takie zdjęcia, które się instruktorowi spodobają. Ale takie, których on sam nie zrobił.
– Na warsztaty jedzie się nie po to, żeby budować sobie portfolio, tylko żeby się uczyć, ale…
niedopuszczalne jest później publikowanie efektów tej nauki – można prezentować tylko to, co zostało zaakceptowane jako dzieło skończone. W opinii i zgodnie z gustem instruktora.
Gdybym był złośliwy, napisałbym, że prościej byłoby, gdyby instruktor przydzielał po prostu własne zdjęcia, które uczestnicy mają opublikować po warsztatach – skoro rzekomo i tak jest autorem wszystkich zdjęć wykonanych w promieniu 3 metrów od niego… Dobrze, że nie jestem złośliwy.
Przejdźmy jednak do rzeczy poważniejszej, czyli odkłamywania bzdur, żeby nie stały się prawdą. Pomysł, że niewskazane jest wykonywanie na warsztatach zdjęć podobnych lub nawet identycznych do tych, jakie zrobił instruktor, stoi w sprzeczności z ideą warsztatów. W końcu po to się tam jedzie, żeby się uczyć. Uczyć, czyli patrzeć, co robi prowadzący, jak to robi, jakie rezultaty uzyskuje. A także – powtarzać jego kroki, żeby przećwiczyć procedurę i upewnić się, czy dobrze wszystko zrozumieliśmy. Uważam, że każdy uczestnik warsztatów ma prawo zaglądać przez ramię prowadzącemu, sprawdzać na LCD jego aparatu uzyskany wynik, domagać się wyjaśnień, jak to zostało zrobione. A także – powtarzać te same ujęcia lub robić ujęcia bardzo podobne, zmodyfikowane o własne pomysły.
Wszystkie wykonane podczas warsztatów zdjęcia – te podobne do instruktorskich, i te zupełnie różne – uczestnik ma prawo publikować. Pomysł „cenzurowania” powarsztatowych publikacji wydaje mi się co najmniej niesmaczny, a z pewnością nie fair zarówno wobec byłych, jak i przyszłych uczestników. Byłych, bo nie daje im się możliwości pójścia swoją drogą, prezentacji autorskich pomysłów i koncepcji. Przyszłych, bo tworzy iluzję, jakoby nawet początkujący na warsztatach robił taaakie kadry.
Uczestnicy warsztatów mają prawo reprezentować różny poziom zaawansowania, umiejętności, wrażliwości estetycznej. Warsztaty są miejscem nauki i wymiany doświadczeń. Nie jest nawet możliwe, żeby po parodniowym szkoleniu wszyscy wyjeżdżali z takim samym poziomem umiejętności (co ma sugerować staranne cenzurowanie publikacji warsztatowiczów). Natomiast sukcesem jest, gdy po warsztatach uczestnicy wiedzą więcej, robią trochę lepsze zdjęcia, potrafią poradzić sobie z problemami, które wcześniej stanowiły dla nich czarną magię.
Ja się cieszę, jeśli uczestnicy warsztatów powtarzają moje ujęcia. Jeszcze bardziej cieszę się, jeśli później potrafią budować podobne kadry – bo znaczy to, że nie tylko mechanicznie powtórzyli, ale zrozumieli, jak to zrobić. A największą frajdę mam, jeśli później modyfikują te pomysły i techniki, wzbogacając je lub wykorzystując w ramach estetyki innej niż moja.
Postawa, że warsztaty nie służą do tego, żeby „jedynie nałapać ujęcia”, jest kolejnym dziwactwem. Ja nie mam nic przeciwko temu, żeby ktoś na warsztatach zrobił „zdjęcie życia”, choć oczywiście wolałbym, żeby po warsztatach robił coraz lepsze zdjęcia, szybko przekraczając warsztatowe osiągi.
O absurdalności pomysłów na „patentowanie pomysłów na zdjęcia” pisałem już zresztą parę razy. I niewykluczone, że napiszę jeszcze kiedyś.