Gdy pomysły latają w powietrzu

Zajrzałam sobie na wystawę fotografii. Nie taką całkiem przypadkową – wojskowy oddział PTTK organizuje co roku konkurs fotografii dotyczącej szeroko rozumianej architektury militarnej. To była wystawa pokonkursowa, a jako że przypadał akurat jubileusz, wywieszono zwycięskie prace ze wszystkich lat (wisiała tylko trzy dni, nie wybierajcie się). I tak sobie patrzę i oglądam te zamki, twierdze i takie tam, aż tu nagle wzrok mój pada na… moje zdjęcie! Hej, co tu robi MOJE ZDJĘCIE??? Przecież go do żadnego konkursu nie zgłaszałam!

Bliższe oględziny wystawionej (z tabliczką „Grand Prix”, jest się czym pochwalić!) odbitki wykazały, że to jednak nie jest moje zdjęcie. Jest podobne, oparte na tym samym pomyśle: stanąć na środku dziedzińca zamku i ustawić aparat pionowo w górę. Różni się leciutko kadrem – tamto obejmuje większą część wieży i budynku u dołu, za to troszkę mniej u góry. Być może zostało zrobione nieco szerszym obiektywem albo aparat leżał na ziemi, zamiast stać na niskim statywie, albo miał mnożnik ogniskowej 1,5 a nie 1,6 jak u mnie. Różni się też nieco obróbką no i kształtem chmur, rzecz jasna. Ale pomysł był ewidentnie ten sam – realizacja trochę inna.

To jak? Inspiracja? Ja z pewnością tamtego zdjęcia wcześniej nie widziałam. Sądząc po dacie konkursu, jego autor (Jarosław Blaminsky, pozdrawiam) nie mógł raczej widzieć mojego dzieła (jego jest wcześniejsze). O inspiracji (a tym bardziej o plagiacie) nie ma więc mowy.

Dwie nieznajome osoby, zupełnie niezależnie jedna od drugiej, nie wiedząc o sobie wzajemnie, zrobiły bardzo podobne zdjęcia. Sam ten fakt powinien wystarczyć, by zrezygnować z pomysłów rezerwowania sobie kadrów, które się gdzieś wypatrzyło. Nigdy nie ma pewności, czy ktoś inny nie wypatrzył ich już wcześniej.

Są takie miejsca i czasy, gdy pomysły na zdjęcia dosłownie wiszą w powietrzu i spadają na tego, kto znajdzie się w odpowiednim punkcie i we właściwym stanie umysłu. Stanąć na środku zamkowego dziedzińca – co w tym oryginalnego? Popatrzeć w górę – cóż bardziej naturalnego? Latające tam ptaki przyciągają uwagę, nawet jeśli na zdjęciu się w końcu nie znajdą…

Różnice między kadrami powstałymi z takiej latającej w powietrzu inspiracji oczywiście wystąpią. Wynikają z indywidualnego podejścia, świadomego zamysłu, ulubionych metod edycji, precyzji kadrowania, wreszcie pogody – różnych drobnych rzeczy, które robią różnicę dopiero, gdy się kadrowi dobrze przyjrzeć. I te właśnie drobiazgi sprawiają, że dana fotografia jest wyjątkowa. Choć jednocześnie podobna do innych.

  1. No właśnie! Też myślałem o „niezamierzonej inspiracji” w dyskusji przy poprzednim wpisie. Świetny przykład, Ewo! I będzie coraz więcej takich! O tempora! O mores! Z czego to się bierze? MZ nie z obyczajów, a ze statystyki 😛 Dawniej ten problem nie występował w takiej skali. Teraz ludzie więcej podróżują, więcej fotografują (wł. masowo), dobry sprzęt jest coraz bardziej dostępny. Jeśli dawniej ktoś miał fisha (a była to rzadkość), to prawdopodobieństwo, że pojedzie z nim do wioszczyny Ujazd było znikome. A że będzie tam dwóch fotografów z takim samym sprzętem i pomysłem – to już prawie niemożliwe. Teraz jedzie tam grupa warsztatowiczów, prawie każdy ma fisha i wie jak go używać… Statystyka! 😉

  2. Przyczyna powstawania identycznych/prawie identycznych zdjęć może być również inna. Podczas zwiedzania jednego z naszych zamków spotkaliśmy wycieczkę studentów unwersytetu trzeciego wieku. Mój Olympus z gripem, lampą i szkłem 12-60 wyglądał dość profesjonalnie. W pewnej chwili połowica moja zauważyła, że jeden z członków tamtej grupy trzyma się za nami jakieś 3 kroki i dubluje moje kadry (przynajmniej kierował aparat w tą samą stronę co ja). Kiedy zauważył, że „my wiemy” stwierdził, że jak mam taki wypasiony sprzęt to i zdjęcia muszą być kapitalne. Więc myślę, że część powielonych kadrów powstaje w taki właśnie sposób. Przy okazji – pozdrawiam Pana z Książa (wrzesień 2009), mam nadzieję, że zdjęcia wyszły takie jakich oczekiwał 🙂

  3. Na szczęście mamy zmienną pogodę, słońce co chwilę zmienia swoje położenie no i jeszcze pory roku. Właśnie dziś zobaczyłem w gazecie zdjęcie pewnego budynku, o którym byłem przekonany, że w wąskiej ulicy słońce doń nie dochodzi, z pięknie oświetloną fasadą! Polowanie się zaczyna! I też będzie „plagiacik”, ale zrobiony fiszem 🙂

  4. I to potwierdza że zdarzja sie przypadki gdzie ktos podszedl do tematu w podobny sposob bez elementu inspiracji, bez poczucia plagiatu. Moje zdjecie wykonane było obiektywem 12-24 mm na pełnej klatce (mnożnik x1), a ja robiąc to foto leżałem na ziemi dodatkowo w zagłębieniu. Do tego samego konkursu zakwalifikowalo się bardzo podobne zdjęcie (wisiało na korytarzu) , choć fotografowane trochę z ukosa. Pozdrawiam!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *