manifestacja w Marrakeszu

Historie niepotrzebne

Pięć lat poświęciła Shiho Fukada na stworzenie fotoreportażu o japońskich bezrobotnych. Długo nikt nie chciał z nią rozmawiać, odradzano jej zajmowanie się tak nieprzyjemnym tematem. W końcu znalazła osoby, które chciały rozmawiać, ale niekoniecznie zgadzały się na ich fotografowanie. W międzyczasie Fukada poznała przyczyny, prowadzące do tego, że Japończycy z klasy średniej wypadają z wyścigu i stają się robotnikami tymczasowymi, nocującymi w kafejkach internetowych. Przy okazji natrafiła na kolejny temat tabu: historie Japończyków, którzy wprawdzie utrzymali pracę, ale jej nie wytrzymali i popełnili samobójstwo. Te historie bardzo nie pasowały do oficjalnego obrazu Japonii, jej ekonomicznej potęgi, kultury pracy, dobrego wizerunku koncernów. Nikt tam nie chciał, żeby te historie były opowiedziane. Te historie zostały opowiedziane, bo Fukada jest fotoreporterem: była uparta, poświęciła mnóstwo czasu, ale też gotowa była pracowicie drążyć temat, a nie poprzestać na łatwych banałach.

manifestacja w Marrakeszu

Dobrych historii nie opowiada się łatwo. Łatwo jest natomiast opowiedzieć cudze historie, podsunięte narracje, stać się czyjąś tubą. Zeynep Gursel pisze, jak łatwo było fotoreporterom w Turcji, dokumentującym protesty przeciwko likwidacji parku Gezi w Stambule, wpaść w pułapkę oficjalnej narracji. Najbardziej dramatyczne wydarzenia – starcia między grupką rzucającą koktajlami Mołotowa a policją – rozgrywały się na przestronnym, dobrze widocznym placu. Cóż prostszego, niż to fotografować? Cóż bardziej efektownego niż dobra zadyma, młodzieńcy w kominiarkach kontra policjanci w rynsztunku szturmowym? A jednak miejscowi fotoreporterzy nie ograniczyli się do tak prostych, a przy tym efektownych historii. Zamiast prostych historii pokazywali tysiące pokojowych protestujących, zamiast ograniczyć się do młodzieńców w kominiarkach, robili portrety emerytom, którzy przyszli bronić swojego parku. Cóż, nie była to ta prosta historia o grupie awanturników, którą chętnie widziałby turecki rząd.

To nie tak, że wraz ze śmiercią reportażu i fotoreportażu nie będzie historii. Oczywiście, że będą, tylko kto inny będzie je opowiadał. Koncerny, rządy, kompleksy przemysłowo-militarne wiedzą, jak ważne są historie, jak istotny jest wizerunek, jaka jest potęga dobrze skomponowanego obrazu. A mają swoje historie do opowiedzenia.

Powyżej manifestacja w Marrakeszu. Manifestacja, której nie było.

  1. hmm…jakoś pusto w dziale komentarzy 😉 wakacje czy trudny temat?
    Zajrzałem do galerii Shiho Fukada – bardzo ciekawa i przejmująca jednocześnie w wielu prezentowanych aspektach.
    Zastanawia mnie również teza o śmierci fotoreportażu – czy aby na pewno? Natura generalnie nie znosi próżni i spodziewałbym się raczej wypełnienia tak powstałej luki – może przez fotoreporterów niezależnych, może hobbystów, może zapaleńców… nie będących jednak pod wpływem zamawiających w duchu jedynie słusznego kierunku 😉 Gatunek ludzki lubi być przekorny i może w tym jest jakaś nadzieja 😉

    1. Zamiast fotoreportażu mamy streetfoto, a zamiast dziennikarstwa śledczego – komentarze na onecie.
      Hobbyści i zapaleńcy – oczywiście, bardzo czekam na zapaleńców, którzy poświęcą mnóstwo własnego czasu (o pieniądzach nie wspominam) na solidne zgłębienie jakiegoś niekoniecznie efektownego, niekoniecznie łatwego i przyjemnego tematu. I jeszcze trzymam kciuki, żeby potrafili to zrobić dobrze, nie dać się nabrać na zmyły zainteresowanych naświetleniem sprawy w określony sposób (albo nienaświetleniem jej w ogóle), nie skręcić w stronę taniego efekciarstwa (streetportret menela jako fotoreportaż społeczny? niektórzy twierdzą, że owszem…).
      Reportaż i dziennikarstwo śledcze to gatunki i trudne, i kosztowne. Nie bardzo widzę odpowiedź na drugie pytanie: kto płaci? Oczywiście zdarzają się zlecenia z NGO, jakiś crowdfunding raczkuje, ale to są malutkie nisze. Natomiast, owszem, kasa jest – po drugiej stronie. Wojsko na przykład zatrudnia własnych fotoreporterów.

  2. A kto sfinansował fotoreportaż Shiho Fukady?
    I druga sprawa, może nikomu, nie jest potrzebne dziennikarstwo śledcze i fotoreportaż?

    1. A kto sfinansował fotoreportaż Shiho Fukady?
      Nie wiem, ona publikuje w wielu tytułach.

      I druga sprawa, może nikomu, nie jest potrzebne dziennikarstwo śledcze i fotoreportaż?
      Ba, niektórym nawet przeszkadza.

      1. Ci, którym przeszkadza zawsze byli. Ciekawsze jest to jak to się stało, że przestali istnieć Ci z drugiej strony barykady. Przeszli na drugą stronę mocy?

  3. Myślę, że to efekt uboczny szerszego i mniej widocznego procesu. Kryzys prasy to skutek, a nie przyczyna. Przyczyną jest proces przesuwania się władzy bardziej bezpośrednio w stronę koncernów i wielkich firm. O ile dziennikarstwo jako kontrola władzy polityków się mniej lub gorzej sprawdzało, o tyle w momencie, gdy kontrola przenosi się z państw narodowych do międzynarodowych koncernów, to dziennikarstwo nie jest ani efektywne, ani potrzebne.
    Biznes zawsze miał co nieco do powiedzenia w polityce, ale państwa zawsze pilnowały swojego monopolu na przemoc. Od dwóch dekad USA rezygnują z tego monopolu i przekazują coraz więcej spraw związanych z bezpieczeństwem i wojskiem prywatnym firmom. To jest tylko wierzchołek góry lodowej, niewątpliwie widowiskowy, ale takich procesów przechodzenia władzy z państw do koncernów jest więcej.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *