Przy czwartej fotowyprawie do Toskanii trafił nam się pierwszy deszczowy dzień. To jest oczywiście problem, jeśli chce się fotografować to, co zawsze się fotografowało przy słonecznej pogodzie i bezchmurnym niebie, ale też jest okazją, jeśli szuka się nowych pomysłów i mniej oczywistych kadrów. Zmiana pogody zaczęła nam się mgłami przy wschodzie słońca naprzeciw Montepulciano, a później można było zobaczyć takie niezwykłości jak zupełnie bezludny Piazza del Campo w Sienie (tak naprawdę jego bezludność trzeba było troszkę wyczekać, ale żaden przechodzień nie został tutaj wyklonowany, zniknięty filtrem szarym ani w inny sposób zdezintegrowany).
Na koniec dnia wieczorny plener z widokiem na kapliczkę flankowaną cyprysami okazał się plenerem z kapliczką za plecami, bo akurat po drugiej stronie słońce podświetliło domek (i cyprysy, oczywiście) na tle złotego nieba. Każda pogoda może stworzyć okazje do ciekawych zdjęć, wystarczy się nie zrażać ani nie upierać na fotografowanie w deszczu tego, co dobrze wygląda w słońcu. I vice versa.