Co jest ważne na fotografii

Skandal, linia dachu jest przechylona o 1 mm! A co to za kropka tam? No jak można pokazywać zdjęcie z takim tłem! Czemu takie zaszumione?

Tego typu komentarze pojawiają się zwykle, gdy oczekiwania oglądającego mijają się z zapatrywaniami autora fotografii. Czy to źle? Czasem, oczywiście, źle: autor był tak zaaferowany sceną, że zapomniał o istotnych kwestiach artystycznych. A czasem po prostu to oglądający się zapędził…

Bo co jest tak naprawdę ważne w fotografii – lub na fotografii? Różnie to być może. Są takie zdjęcia, dla których szalenie istotna jest idealna geometria. Odchylenie horyzontu od poziomu o pół stopnia rujnuje wtedy ujęcie i nie daje się przeoczyć. Są takie, gdzie istotny jest uchwycony moment, emocje, zdarzenie. I nikt rozsądny nie będzie zwracał uwagi na walący się budynek gdzieś na trzecim planie. Na innych z kolei ważna jest właściwa mimika: jeśli pierwszy uśmiech maluszka znajdzie się na zdjęciu razem z jego suszącymi się na balkonie pieluchami, to… trudno. Najwyżej można się zastanowić nad ciaśniejszym wykadrowaniem.

Oczywiście, najlepiej by było, gdyby kompromisy nie były w ogóle potrzebne. Geometria, tło, światło, moment, wszystko idealne. Tyle, że świat rzadko jest idealny. Co ma zrobić w realnym świecie fotograf? Przede wszystkim pamiętać, co jest najważniejsze dla powstającej właśnie fotografii i skupić się szczególnie na tym właśnie elemencie. Potem jeszcze może zadbać, by właściwe zdjęcia trafiały do właściwych odbiorców i nie pokazywać „pierwszych uśmiechów” w galeriach artystycznych.

A co, jeśli w fotografii najważniejsza jest sama radość fotografowania? To na dobrą sprawę najwygodniejsza sytuacja, bo nieważne w sumie, co wyjdzie. Tylko… jak tu dobrać właściwego odbiorcę?

  1. I tego należy się trzymać!
    Fotografia powinna sprawiać przyjemność, a nie być gonitwą za doskonałością. Na przykładzie jednego ze zdjęć z mojej Galerii w DFV widać jak różne są potrzeby i zapatrywania na daną scenę, na linii fotografujący/oglądający.
    Róbmy swoje, można zaśpiewać za Młynarskim…

  2. I kto to mówi cztery i pół 😉
    „Szkoda, że miejscami poprzepalane. Nie dałoby się jednak uratować tych kamieni?”

    1. No cóż, może odnieśmy się do przedmiotu dyskusji, żeby inni też wiedzieli o czym mowa: http://www.dfv.pl/gallery/v/Pejzaz/F_100_4231.jpg.html
      Co jest ważne na tym zdjęciu? Przecież nie moment, nie mimika i nie zapis obyczajów. Nie chodziło Ci też o wartość informacyjną, encyklopedyczną – nawet nie napisałeś co to za miejsce. Pamiątka? Pamiątki są prywatne. Pozostaje sama estetyka. A w takim razie wymaganie poprawności technicznej jest zasadne.
      I naprawdę szkoda, że nie udało się go osiągnąć, bo kadr jest dobry.

      1. szkoda, że ten link mi się nie otwiera, jakiś błąd się wyświetla, więc nadal i tak nie wiem o jakim zdjęciu mowa:(
        ale z komentarzami to fakt, czasami nie mogę się nadziwić zachwytom nad zupełnie zwyczajnymi kadrami,a zdjęcia, które wydają mi się całkiem fajne, mają zaledwie jeden, dwa, albo i wcale komentarzy… ale ja się chyba jednak za bardzo nie znam, ja po prostu uwielbiam robić zdjęcia:)

      2. Cóż – ja myślę, Ewo, że tekst, który napisałaś, jest nie o Twoim podejściu do napotkanych fotografii, ale o różnych podejściach. Pozwoliłem więc sobie zacytować ten „Skandal, linia dachu jest przechylona o 1 mm!”. Twoja odpowiedź powyżej upewnia mnie w tej opinii.

        Usunąłem zdjęcie, a jakże, gdy zauważyłem, że było kilkadziesiąt wejść, a ani jednego komentarza, poza Twoim 🙂 Nota bene te „przepalenia” już dawno były usunięte, ale przecież tego nikt poza Tobą i tak nie widział… 😉

        Ale nie bierz tego do siebie – usuwam zdjęcia regularnie.
        Oczywiście muszę dodać, że ja jestem z tych, co „A co, jeśli w fotografii najważniejsza jest sama radość fotografowania?”. I chcę, aby tak zostało.

        1. Pewnie onieśmieliłam ewentualnych komentatorów 😉
          A naprawdę to było tak: O, fajny kadr. Odbicie ładnie gra. Może redakcja poleci? No ale redakcja nie może polecać przepalonych. No nie może, no. Może będziesz tam jeszcze przy lepszym świetle…

  3. Dobrze, że się pojawił ten wpis Piotra. Sądzę że w fotografii amatorskiej należy oceniać całość, ważne są emocje jakie wywołuje zdjęcie. W komercji bardziej liczą się szczegóły techniczne, jakość. Oczywiście trochę upraszczam, żeby pewne różnice podkreślić. I oczywiście do doskonałości technicznej i artystycznej należy w obu kierunkach fotografii dążyć. Co do komentarzy w naszej galerii, o których napisał powyżej Piotr, to sądzę że wynikają czasem z braku konceptu, co napisać – przy determinacji, żeby pisać i bić rekordy ilościowe. Łatwiej zawsze stwierdzić: krzywo, niż odnieść się do głębszych sensów zdjęcia, albo bezsensów… 😉
    Nie zrozumcie mnie źle: prosto oczywiście być powinno!

    1. Jarek, pobudka – wpis i komentarze są Ewy, a nie Piotra. A do listy usterek ilustrującego niniejszy wpis zdjęcia dopiszę – zbyt duża głębia ostrości (tło jest za bardzo rozpoznawalne) i pozioma linia przecina przedmiot znajdujący się na pierwszym planie.

      1. O kurczę, dzięki Krysiu! Przepraszam Ewę, zaspany byłem 😉 Ale wpis jest dobry, jak cały blog. W końcu Ewa i Piotr, to jedna firma!

    2. Zasadniczo się z Tobą zgadzając, myślę jednak, że ten podział nie przebiega na linii amatorskie/komercyjne. Widziałam pliki ze zdjęciami wydrukowanymi w książce „Fotografia prasowa” – autentyczne zdjęcia prasowe, niewątpliwie komercyjne. Wiele z nich o tragicznej jakości technicznej, ale widz się nawet nad tym nie ma czasu zastanowić, tak bardzo na nich dominują emocje. I co, czepiać się, że zaszumione? Serca by trzeba nie mieć. Dosłownie.

  4. Wpis jest celny. Trochę się jednak przyczepię. Każdemu, co innego przeszkadza. Jednemu krzywy dach, innemu szumy, innej prześwietlenia, tylko, dlatego że są. Ważne żeby zachować jakieś zdrowe proporcje plusów i minusów obrazka zanim wyda się „wyrok” na zdjęcie.
    Mnie przeszkadza… no wiadomo co 😉
    Tak trochę z innej beczki. Kiedyś w kinach wyświetlano filmy z rolek, szpul, czy jak to się nazywało. Do kina w młodości chodziłem często. Przeczytałem kiedyś, że pod koniec rolki filmu nawiniętego na szpulę wyświetlane są specjalne znaki dla operatora, żeby wiedział, że za chwilę będzie musiał zmienić szpulę. To były takie białe, okrągłe plamy w prawym górnym rogu, o ile dobrze pamiętam. Dopóki o tym nie wiedziałem, to tego nie widziałem. Jak przeczytałem to zawsze to zauważałem i irytowało mnie to.

    1. Tak dokładnie, to prześwietlenia przeszkadzają mi nie dlatego, że są, tylko dlatego że ściągają wzrok (jasna plama przyciąga uwagę, coś chyba o tym nawet pisałam 😉 A jeśli wzrok jest ściągany niepotrzebnie do jakiegoś kąta, to niewątpliwie trudniej jest „ocenić całość”, a pierwszą emocją jest zdziwienie „a co się tam tak świeci”. Przepalenia nie zawsze zresztą są problemem.
      I o tym właściwie był ten wpis: że warto się zastanowić, czy dla danego typu fotografii zauważone wady techniczne są rzeczywiście istotne. Na przykład na zdjęciach geometrycznych (jak to na górze, ale też jak całkiem sporo abstrakcyjnych kompozycji na portalu) precyzja kadru jest ważna, ale już kolorystyka – niekoniecznie.
      Może o tym następnym razem, bo coś już przydługi ten komentarz 😉

      1. Te prześwietlenia niepotrzebnie wzięłaś do siebie 😉 Miałem na myśli raczej takie uwagi pod zdjęciami, jak rzekomo prześwietlona krawędź dachu pokrytego całkowicie śniegiem. Może i była prześwietlona, ale to było białe na białym, a mała awanturka między komentującym, a autorem była.

        Poza tym, jak ktoś połowę swojego fotograficznego życia spędza na prostowaniu wszystkich pionów i poziomów to jak zobaczy u kogoś na zdjęciu coś krzywego, to nie może znieść „takiego niechlujstwa” 🙂

        1. A ja myślałam, że to dalszy ciąg tej samej dyskusji 🙂 Tu wchodzimy w jeszcze inne zagadnienie: prawidłowe rozpoznanie problemu. Bywa, że ktoś patrzy na histogram, a ten – ma słupek na krawędzi. No i krzyk: prześwietlone. A tymczasem niekoniecznie… Bo prześwietlenie jest wtedy, gdy dotyczy istotnych części zdjęcia albo gdy się rzuca w oczy, odciągając wzrok od istotnych. Błyszczące krawędzie to nie prześwietlenia – to rejestracja światła.
          Bywa i tak, że coś wygląda jak prześwietlone, mimo że formalnie nie jest. Gładka plama o jasności 245 przeszkadza wcale nie mniej, niż gdyby miała jasność 255. Mimo że histogram jest w porządku.

  5. Perfekcjoniści zaczynają od szukania błędów, usterek, niedociagnięć technicznych, itd. Wystarczy mi kiedy zdjęcie jest technicznie poprawne; nie musi być doskonałe, ale musi mieć w sobie „coś”. Dla mnie jest najważniejsze pierwsze wrażenie, jakie odbieram przy spojrzeniu na czyjeś zdjęcie czy obraz: się podoba – się nie podoba, chcę patrzeć dłużej czy szybko zamykam (nawet najbardziej poprawne technicznie zdjęcie – temat, kompozycja, ostrość, bokeh…). Doskonałość techniczna jest na drugim, a często na trzcim czy czwartym miejscu. Ważniejsze jest przesłanie, ciekawe światło, impresja, ekspresja…
    Przepaleń oczywiście nie lubię, ale białe plamy (miękkie białe a nie ostro prześwietlone) to tak, a niedoświetlenia to już lubię nawet bardzo – kiedy pozwalają na lepsze wydobycie tematu.
    Jak zdjęcie mi się podoba, bo ma „coś”, to „nie widzę” wad. Jak zdjęcie mi się nie podoba, to nie oglądam. A perfekcjonistom czasem współczuję za przecenianie formy nad treścią.

    1. Oczywiście, że zdjęcie musi mieć „coś”, gorzej jeśli ma tych „cosiów” za dużo, wówczas wywołuje emocje typu „a mogło być takie fajne zdjęcie…”. Ja za często spotykam zdjęcia prawie fajne, o mało co świetne i mające potencjał, którego autor nie wykorzystał – przez nieuwagę, pośpiech, brak umiejętności albo po prostu pójście na skróty. I niekoniecznie problemem jest brak doskonałości technicznej, chyba że za kwestie techniczne uznamy też np. kompozycję.

      1. Kompozycję, rzecz arcyważną, która czasem wydaje się być sprawą techniczną (wystarczy dobrze lub źle przyciąć kadr – i już mamy kwestię techniczną) zaliczmy jednak do czynników decydujących o estetyce zdjęcia (i należało ten kadr zaplanować w głowie przed naciśnieciem spustu – i byłoby O.K.).
        Fotografuj(e)my głową, sprzętem technicznym tylko zapisuj(e)my. No i wszystko się połączyło i pomieszało, ale nie do końca. Na końcu jest jeden obraz, ma jednak dwa aspekty, które łatwo (?) da się rozdzielić – estetyczny i techniczny. I niech techniczny nie dominuje nad estetycznym, a najlepiej – niech ten drugi wspiera pierwszy.

        1. Z ostatnio przeze mnie komentowanych zdjęć:
          – ładnie skomponowane makro gąsienicy na liściu. Zrobione na f/4 – gdzieniegdzie gąsienica jest ostra. I tę gdzieniegdzie ostrość widać bardziej niż urok kompozycji.
          – całe stado zdjęć, które są fajne po solidnym przycięciu. Solidnym – takim redukującym je do 20-30%.
          – znajoma wróciła z Indii z ciekawymi kadrami reportażowymi. Sporo poruszonych.

  6. Warto popatrzeć na zdjęcia mistrzów. Często mają „niedociągnięcia”, za które ściągnęliby gromy na swoje głowy, gdyby wrzucili je do Internetu do oceny. Ale ponieważ są wielcy, słychać tylko „achy” i „ochy” i nikt nie zauważa drobiazgów, skupiając się na meritum.

    W przypadku zdjęć amatorów, uwagi, o jakich piszesz, czasem można uznać za czepialstwo, a czasem po prostu za „ma czego chciał”. Skoro człowiek się uczy i prosi o ocenę, to ją dostaję. Po prostu zwykle brakuje na koniec komentarza zdania z pozytywnym przesłaniem – „ale ogólnie fotka bardzo fajna” czy „ma klimat”. W końcu – trawestując prezesa Ochudzkiego – chodzi o to, żeby minusy nie przesłoniły nam plusów!

    1. „Ale ponieważ są wielcy, słychać tylko „achy” i „ochy” i nikt nie zauważa drobiazgów, skupiając się na meritum.”
      A może i zauważa, tylko działa pewna bajka: ta, w której tylko głupcy i ludzie nienadający się na swoje stanowisko nie widzą ubrania 😉

  7. Ewo, zauważyłem że znamy dwie różne bajki.

    A wracając do zauważania i wytykania mankametów na zdjęciach, to myślę, że każdy z nas ustawia sobie jakieś granice tolerancji w ich akceptowaniu. Ważne, żeby te granice jednak były.
    A to co napisał Piotr:
    „- całe stado zdjęć, które są fajne po solidnym przycięciu. Solidnym – takim redukującym je do 20-30%.
    – znajoma wróciła z Indii z ciekawymi kadrami reportażowymi. Sporo poruszonych.”
    – świadczy, że autorzy tych granic sobie nie wytyczyli. Każdy kiedyś zrobił/nadal robi zdjęcie poruszone bo „coś tam” i natychmiast je kasuje. Wystarczyło przecież poruszonych Piotrowi (innym też) nie pokazywać. Jak już zobaczył, to pewnie powiedział znajomej, żeby nie naciskała na aparat tylko na spust migawki albo zapanowała nad czasem jej otwarcia. Gorzej z tymi kadrami do przycięcia – tutaj np, moja granica tolerancji podczas naciskania spustu to nie „do” ale „o 10-20%” wiecej. Ale co miał zrobić autor, któremu skończył sie zoom, i który pokazuje zawsze 100% ustrzelonej prawdy, może nawet nie zmniejszając obrazka do wersji internetowej/komputerowej.
    Dla Ewy i Piotra jest zatem praca u podstaw. „Musicie” pracować na wszystkich poziomach.

    P.S. Poruszonych też nie lubię, ale nieostre, zależnie od tematu i efektu końcowego, zaczynam lubić coraz bardziej i bardziej. A zaczęło się od arcymistrza Vincenta Muniera. Teraz jestem na etapie Cezariusza Andrejczuka. Widzieliscie jego ruchańce? Nie? To obejrzyjcie (adres strony wyskoczy po wpisaniu imienia i nazwiska) i napiszcie co o nich myślicie. Ja oglądam je z zachwytem. No, może nie wszystke z jednakowym, ale bardzo dużo zakwalifikowałbym do powieszenia na ścianę, w powiększeniach tak ponad 1m (widziałem eksponowane na wystawie). A zatem pytanie – czy zdjęcie musi być ostre, żeby było dobre? Kiedyś myslałem, że przynajmniej jakiś jego fragment musi. Teraz wiem, że całe nie musi. Nie wszyscy to jednak wiedzą, a ja ucze się teraz robić nieostre zdjęcia. To nie jest takie łatwe. Chyba coś wrzucę do galerii na DFV. Nic to, że będę krytykowany.

    1. Co do pana Cezariusza i jego strony… Oto przykład, jak nie robić stron WWW. Żeby przejść dalej (wybrać dział), trzeba gonić myszką obrazki i przeglądanie zdjęć zamienia się w zręcznościową grę komputerową.

      A same zdjęcia… hm… większość to ładne kolorowe plamy, idealne do powieszenia w biurze. Choć te podwodne zaintrygowały mnie. 🙂 No i na przykładzie tej strony widać, że nadmiar szkodzi.

      1. Tak, gonienie obrazków na wejściu mnie też bardzo irytuje, natomiast dalszą prezentację oceniam już zdecydowanie pozytywnie. „Wychowałem się” na obrazach Moneta i innych impresjonistów (oraz Rembrandta – dla równowagi), i to mi pozostało. A że my – odbiorcy mamy różne gusta, zatem każdy wybiera sobie co lubi i nie ogląda tego czego nie lubi (nie lubię np. Modiglianiego czy Dali, a są wielcy).
        Lubię kolorowe plamy (w wykonaniu innych), ale także szare, zamglone obrazy rejestrowane apartem fotograficznym (- dla równowagi, i nawet robię takie).
        Tych lubiących kolorowe impresje jest jednak wielu, skoro zdjęcia C.A sprzedają sie po tak wysokich cenach, kiedy na polskich aukcjach trudno sprzedać cokolwiek za 100-150zł.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *