Powiadają, że w winie jest prawda. Korzystając z wyjątkowo długiej i pięknej jesieni, pojechaliśmy to sprawdzić… do winnicy, no bo gdzie można się takich rzeczy dowiedzieć, jeśli nie tam?
Po pierwsze: jesienne kolory
Winogrona już zebrane, ale krzaczki są teraz pięknie złote, a niektóre nawet złotoczerwone. Wzgórze pełne poletek winorośli stało się mozaiką kolorów, od zielonożółtego po rudy – w tym przypadku, z przewagą tego drugiego. Taka faktura winnicy to wdzięczny temat dla ćwiczeń z kompozycji, trzeba tylko uważać na rzecz drobną, acz w tym przypadku istotniejszą niż zwykle: balans bieli. Automatyczny balans bieli zwykle lekko ochładza zdjęcia. Jeśli ochłodzimy jesienną winnicę (albo np. brzozowy las), to zamiast odcieni złota dostaniemy odcienie zielonkawożółte, czyli z jesiennego nastroju nici.
Po drugie: ogół już był, to teraz szczegół
Całe pola, rzędy, wzgórza kolorowych liści – pięknie, ale może by się tak przyjrzeć jednemu z nich? Charakterystyczny kształt, żyłki, delikatne odcienie wołają o uwagę. W tle dalsza część zagonu, dla pokazania kontekstu. W takich kadrach duża głębia ostrości wcale nie jest wskazana: jeśli chcemy zwrócić uwagę na jeden liść, to najlepiej jeśli tylko on sam będzie ostry, a reszta kadru w różnym stopniu rozmyta. Otwórz przysłonę i przysuń się do wybranego liścia! A potem sprawdź, czy na pewno jest w całości ostry.
Po trzecie: no to co w końcu jest w tym winie?
A, to już zależy od fotografa, jego pomysłowości, cierpliwości i precyzji ustawienia wina oraz aparatu. Oraz, rzecz jasna, od dostępnego otoczenia. Dlatego ważne jest, żeby wino degustować w otoczeniu ładnym, bo dzięki temu ma się co odbijać w kieliszku. No i w dobrym towarzystwie, ale to oczywiste.
Żeby nie było, że wzbudzamy apetyt i go nie zaspokajamy, to już niedługo zaprosimy na przyszłoroczne fotografowanie tych winnic, no i na wino też… Bo w tym roku jesień naprawdę już się kończy.