Jeśli chodzi o latanie dronem w Wietnamie, to obowiązuje szwejkowska zasada, że nie wolno, ale można. Choć bardziej: pod pewnymi warunkami wolno, ale nie zawsze można. A tak naprawdę – jest w porządku.
Zasady użycia drona
W jakim kraju dozwolone jest latanie dronem i na jakich zasadach – to chyba kwestia, która najczęściej stanowi problem podróżników z dronami i też najbardziej powstrzymuje tych, którzy żadnego latadła DJI nie mają. Mamy o tym stale rozbudowywany poradnik, który podsumowuje zasady filmowania i fotografowania z powietrza w różnych krajach. Tylko że często zasady to jedno, a życiowa praktyka – drugie. W Jordanii na przykład należy uzyskać pozwolenie, ale praktycznie jest to niemożliwe. Wszystkie więc amatorskie filmy i zdjęcia z drona robione są na nielegalu, co nie jest łatwe, bo miejscowe służby mają hopla na punkcie latadeł.
W Wietnamie jest dużo łatwiej, nawet jeśli kończy się na lataniu… równie nielegalnym. Procedura uzyskiwania pozwolenia jest do przejścia, tyle że pozwolenie na ok. 10 lotów zostało wycenione na 800 USD. I to cena za samą opłatę urzędowa – bez żadnego narzutu pośredników. Na uwagę, że mój dron kosztuje mniej niż takie zezwolenie i czy w ogóle ktoś te bumagi kupuje, dostałem odpowiedź, że nie. Po prostu wszyscy latają nielegalnie. I właściwie nie ma z tym problemu, jeśli się trzymać kilku zasad.
Po pierwsze – nie latamy w miastach
To jest najważniejsza zasada – latając dronem w Wietnamie trzymamy się z daleka od miast, zwłaszcza dużych. Po prostu – nie należy leźć władzy w oczy, bo poczuje się zobowiązana, żeby zareagować. Duże miasta to ważne urzędy, w obronie których władza może się poczuć zobowiązana zareagować szczególnie żywo.
Z mniejszymi miejscowościami powinno być mniej problemów, choć nadal trzeba się liczyć z ryzykiem interwencji policji. W uroczym, neokolonialnym Hoi An spotkałem dwóch turystów, którzy właśnie odpalali swoje Maviki. Przyznam, że też mnie kusiło, ale nie zdecydowałem się. Przesądziły dwa następne powody, żeby nie latać w miastach. Pierwszy to ryzyko zakłóceń (ja nadal korzystam z DJI Mavic Mini pierwszej generacji, który komunikuje się po wi-fi i jest wrażliwy na elektrosmog). Ostatni powód unikania użycia drona w miastach Wietnamu to coś, co miejscowi nazywają „miejską dżunglą”: gęsta sieć kabli elektrycznych wiszących nad ulicami, bo tam się nie naprawia, tylko wiesza kolejny kabel. Na takie pułapki trzeba też uważać w okolicy wiosek – kabli tam będzie mniej, ale też będą wisiały kilka metrów nad ziemią.
Spytaj miejscowego, czy to dobre miejsce do użycia drona
Następna zasada jest dość oczywista i powszechna – nie lata się w pobliżu baz wojskowych, posterunków policji, urzędów, a zwłaszcza tajnych instalacji wojskowych. Tylko oczywiście tajne instalacje nie jest łatwo dostrzec, więc dobrze się spytać tubylca, czy w promieniu co najmniej paru kilometrów nie ma niczego, co mogłoby na przykład drona zestrzelić. Na szczęście jest mnóstwo miejsc, gdzie można latać dronem w Wietnamie bez problemów.
Krajobrazy z powietrza
Pola ryżowe, ale też plantacje herbaty to fantastyczne tematy z góry. Wioski i łączące je kręte dróżki to też fajny temat. Problemy mogą mieć raczej charakter techniczny. Pola ryżowe są na zboczach wzgórz, miedzy wzgórzami są doliny, a dolinami często pędzą różne niespodziewane prądy powietrzne. Ale często też panuje tam zupełna cisza – trudno przewidzieć, ale trzeba się liczyć, że mogą wyskoczyć niespodziewanie ostrzeżenia o silnym wietrze, choć tam, gdzie stoimy może być zupełna flauta.
Także podczas rejsu po słynnej zatoce Ha Long na wysokości pokładu naszego statku panowała cisza, ale już kilkadziesiąt metrów wyżej szalały jakieś huragany. Jak widać w filmie, coś się udało sfilmować, ale względnie akceptowalne warunki trwały krótko.
Z dronem w Wietnamie stajesz się atrakcją
To, że przygotowywanie drona do startu ściągało dzieci z całej okolicy, było łatwe do przewidzenia. Nieco mnie zaskoczyło, gdy przy kamiennym smoku z Ninh Binh mama dwójki chłopców w wieku wczesnoszkolnym wysłała ich do mnie, żeby im zrobić zdjęcie komórką z posiadaczem flycama. (Dron w Wietnamie funkcjonuje pod nazwą flycam, także w oficjalnej terminologii – słowa dron czy drone są tam mniej zrozumiałe i popularne).
Generalnie Wietnamczycy sami się fotografują, lubią być fotografowani i do osób z dronami odnoszą się z życzliwym zaciekawieniem. Być może się to zmieni za kilka lat, gdy takie latadła staną się tam powszechniejsze, ale na razie latanie dronem w Wietnamie raczej ułatwia zawieranie znajomości niż wywołuje irytację.
Podnieś poziom swoich zdjęć 😉
Fotowyprawa do Wietnamu w 2022 roku była jednym z wyjazdów, gdy udało się latać dużo i często, bo często były dobre warunki pogodowe i było co oglądać z góry. Materiału zebrało się tyle, że udało się z tego zmontować najdłuższy jak dotąd film z jednej fotowyprawy. Ok, nie wszystkie ujęcia są z drona i nawet nie wszystkie moje (podziękowania dla Artura za udostępnienie sekwencji brawurowej jazdy motorkiem! 🙂 ). Nie namawiam, żeby specjalnie na wyjazd do Wietnamu kupować drona, ale jeśli już ktoś ma, to zdecydowanie warto zabrać, bo będzie okazja do spojrzenia na świat z góry. My zapraszamy na drugą edycję fotowyprawy do Wietnamu we wrześniu – będzie więcej pięknych krajobrazów, wycięliśmy za to z programu Saigon, więc też i okazji do latania i fotografowania z góry będzie więcej.
PS. Monika i Ania zapraszają na wystawę fotografii wykonanych podczas zeszłorocznej fotowyprawy do Wenecji. Karnawał Wenecki w tym roku zacznie się w Łodzi! 🙂