To jedna z moich ulubionych sytuacji na warsztatach i fotowyprawach: wszyscy jesteśmy w tym samym miejscu, a później jeden z uczestników przynosi zaskakujące zdjęcia. Zaskakujące przede wszystkim tych, którzy stali obok niego i niby fotografowali to samo. Niby… bo nagle okazuje się, że w tym samym miejscu dało się zauważyć coś zupełnie innego. Coś, czego nie widziało kilkanaście osób, a dostrzegła tylko jedna. Coś… niewidzialnego? „Sztuka to zdolność dostrzegania rzeczy niewidzialnych dla innych”, twierdził Jonathan Swift*.
Sytuacja, gdy wszyscy patrzą na to samo, ale ktoś jeden dostrzega coś innego, nie jest wcale ani rzadka, ani dziwna. Patrzenie jest subiektywne i wybiórcze. Co widzimy, zależy bardziej od nas, a nie od tego, na co patrzymy. Dlatego należy ćwiczyć się w patrzeniu, bo od tego najbardziej zależy jakie będą nasze zdjęcia. Owszem, patrzenia można się nauczyć. Owszem, można się nauczyć dostrzegać rzeczy niewidzialne. A gdy już dostrzeżecie niewidzialne, to sfotografowanie tego staje się banalnie proste.
Życzę Wam, abyście w Nowym Roku dostrzegali więcej i aby Wasze zdjęcia pokazywały wiele rzeczy niewidzialnych!
* Za: Alain Briot, Fotografia artystyczna. Od inspiracji do obrazu, Helion 2011
PS. U góry zdjęcie z jordańskiej Petry, a my właśnie ogłaszamy marcowe warsztaty w Pradze – zostało jedno wolne miejsce! – jest komplet, ale zapraszamy na listę rezerwową.