wodospady przy górze Kirkjufell, Islandia

Islandia – niezbędnik zweryfikowany

Nasza najbardziej hardkorowa fotowyprawa jutro się kończy, można więc podsumować, co z ekwipunku się sprawdziło.
Mieliśmy świetną pogodę – tylko dwa dni bez słońca, co jest chyba rekordem na Islandii. Niemniej nawet mając takie szczęście mokliśmy często i niekiedy solidnie, więc goretexy i inne kurtki i spodnie membranowe były bardzo, bardzo przydatne. Przydatne tym bardziej, że padało czasem, a wiało nieustannie, niekiedy bardzo silnie, zawsze zimnym wiatrem. Przydawały się też rękawiczki chroniące przed wiatrem.

Kirkjufell, Islandia

Ze względu na deszcze bardzo przydały się pelerynki na aparaty Op/Tech USA – mało wygodne, ale poręczne i tanie. Odpukać w niemalowane, ale jak do tej pory żaden aparat ani obiektyw nie zamókł na śmierć. Swoje zalety też miała pelerynka z wyższej półki firmy Kata – mniej wygodna w transporcie, ale za to wyposażona w rękawy, które zarówno chroniły dłonie od wiatru, jak i ułatwiały obsługę aparatu.

Na żadnej fotowyprawie nie chodziliśmy tyle, co tutaj, w tak różnej pogodzie, przeważnie po terenie bardzo nierównym – nieocenione były solidne trekkingowe buty o dużej wodoodporności.

Silny wiatr i konieczność solidnego wbijania statywów w ziemię premiowały solidne trójnogi. Wprawdzie rozpadł się tylko jeden Velbon Sherpa (a drugi taki sam statyw uszkodził obiektyw), ale dopiero za jakiś czas uczestnicy będą mogli zweryfikować na podstawie ostrości zdjęć, czy ich statywy okazały się dostatecznie solidne na Islandię.

Lista strat sprzętowych okazała się całkiem spora, choć na szczęście nie rekordowo kosztowna. Właścicieli pożegnało kilka dekielków na obiektywy, w tym jeden bardzo spektakularnie został wyrwany z dłoni przez wiatr i poszybował nad Atlantykiem w stronę Ameryki. Jedna osłona przeciwsłoneczna leży w połowie wysokości pewnego klifu, a inna jest, ale uszkodzona. O połamanym statywie i obiektywie pisałem, do wymiany jest też uchwyt na filtry systemu Lee. Zaginął też co najmniej jeden wężyk spustowy i poziomica. Najważniejsze jednak, że nie zaginął ani nie został porwany przez wiatr żaden z uczestników.

Ciąg dalszy nastąpi za rok. Zdjęcia pochodzą z niedokończonego projektu „49 widoków góry Kirkjufell”.

Kirkjufell, Islandia