Toskańska wiosna 2016

Pienza

Od 16 do 24 kwietnia 2016 razem z grupą entuzjastów łagodnych pejzaży i średniowiecznych miasteczek spędzaliśmy czas na fotografowaniu Toskanii. Zapraszamy na spisywaną na żywo, w trakcie trwania wyjazdu, relację z siódmej fotowyprawy do tej krainy fotograficznych marzeń.

Villa Belvedere, Toskania

Toskańska szczęśliwa siódemka
A my znowu w krainie cyprysów, falujących pól, miasteczek na wzgórzach, wina i sera – już po raz siódmy. Każda fotowyprawa do Toskanii jest podobna do poprzednich, ale też trochę od nich inna. Tym razem dzisiejszy poranny plener był zmianą, bo po raz pierwszy rozstawiliśmy się ze statywami pod (a właściwie nad) willą Belvedere. Później było bardziej tradycyjnie: sesja wśród uliczek i zaułków Pienzy, a na deser – czyli zachód słońca – znana i lubiana kępa cyprysów oraz okoliczne wzgórza. Tym razem trafiły nam się przy cyprysach rewelacyjne chmurki – najlepszy zachód słońca, jaki dotąd widzieliśmy w tym miejscu.

Cyprysy w podczerwieni, Toskania

A tu nowinka dla weteranów fotowypraw: mamy nowy autobus! Ma o kilka miejsc więcej (łącznie 35), mnóstwo miejsca na nogi i nieco mniej pojemne bagażniki – acz fotowyprawa w komplecie zmieściła się ze wszystkimi tobołami. Poniżej nasz nowy autobus i jego szczęśliwi kierowcy.

Autobus na fotowyprawyNasz nowy, wygodniejszy autobus i jego dumni kierowcy. 🙂

 

Toskański poranek

Toskania non stop
Siódma toskańska fotowyprawa idzie świetnie, co źle wpływa na nasze relacje, niestety. Dyskusje kończące się dobrze po północy i wyjazdy na wschód słońca przed szóstą rano nie zostawiają dużo czasu na pisanie. Robimy jednak co się da!

Oprócz nowego punktu widokowego San Quirico mamy też nową piwnicę z winem w Montepulciano (dolne zdjęcie). odwiedzamy też oczywiście mniej nowe punkty plenerowe i te całkiem stare (niektóre mają już prawie 4 lata…  ). Na górnym zdjęciu właśnie taki prawie nowy plener – debiutował w zeszłym roku na jesieni, może się nas spodziewać we wrześniu.

Piwnica z winem w Montepulciano, Toskania
Fotograficznie jak na razie pogoda jest niezła, choć temperatury wyjątkowo niskie, jak na kwiecień. Przez te niskie temperatury w dzień nie trafił się dotąd nawet kawałek mgły, za to chmurki są całkiem niezłe. To na razie tyle, bo za 4 godziny następny plener.

Bagnoregio w podczerwieni, Toskania

 

Toskania w podczerwieni
Nasza Siódma Toskańska zbliża się do nieuchronnego końca – jeszcze jutro przejazd do Arezzo, tam 9 godzin spacerów, zakupów i przesiadywania po kawiarniach i restauracjach, a później już powrót do Polski.

Toskania w podczerwieni

Pogoda okazała się lepsza od prognoz, aczkolwiek jak na kwietniową Toskanię wyjątkowo surowa. Zapowiadane od trzech dni burze zamieniły się w lekką mżawkę w drodze powrotnej z dzisiejszego San Gimignano. Wszystkie plenery odbyły się bez przeszkód ze strony warunków atmosferycznych, światło bywało czasem niezłe, a czasem świetne.

Cyprysy w podczerwieni, Toskania

Jak już wspominałem, tegoroczny kwiecień jest wyjątkowo chłodny, ale dla odmiany tak intensywnej zieleni i wyrośniętych zbóż jeszcze o tej porze nie widzieliśmy. To ostatnie sprzyjało fotografii w podczerwieni, więc tym razem w ramach ilustracji kilka kadrów z aparatu przerobionego na pasmo IR – o samym aparacie i przeróbce pisaliśmy tutaj.

Monteriggioni w podczerwieni, Toskania

W ramach nowych odkryć spieszymy donieść, że odkryliśmy w San Gimignano bar, gdzie można dobrze i tanio zjeść – jeśli tylko uda się dogadać z obsługą, która nie rozumie słowa po angielsku. Idąc główną ulicą miasta, tuż przed północną bramą należy skręcić w prawo i po kilkudziesięciu metrach po prawej stronie będzie bar „Lo Spuntino”. Co istotne – bar jest czynny cały czas, a nie tylko w dziwnych godzinach otwarcia włoskich restauracji. Poniżej Ewa przed bombowym calzone (serio tak się nazywa).

Ewa nad calzone, San GimignanoEwa nad calzone bomba, San Gimignano

 

Pienza o świcie, Toskania

 

Nie wierz meteorologom
No i po siódmej Toskanii. Okazała się znacznie lepsza niż zapowiadały to prognozy, a pozytywne myślenie znowu wygrało z meteorologami. Gdyby miały się sprawdzić zapowiedzi, to moklibyśmy podczas połowy porannych plenerów, a z wieczornych przeganiałyby nas burze. Tymczasem deszcz dopadł nas dopiero w sobotę, podczas 9-godzinnego postoju w Arezzo. Trochę kapało, gdy byliśmy w mieście, ale naprawdę solidnie lunęło dopiero, gdy ruszyliśmy autobusem do Polski.

Trzeba wierzyć w swoje szczęście lub siedzieć w domu, bo, niestety, wiara w prognozy pogody przy fotografii pejzażowej nie bardzo się sprawdza. Raz, że nawet krótkoterminowa prognoza może okazać się całkiem błędna, a dwa – że nikt jeszcze nie stworzył map przewidujących pokrywę chmur z dokładnością do kilkudziesięciu metrów, do tego koniecznie z uwzględnieniem umiejscowienia dziur w chmurach. Bez tego nawet prawdziwa prognoza jest prawdziwa tylko statystycznie, o czym mieliśmy się okazję przekonać na porannym plenerze pod Pienzą: statystycznie chmur nie było – oprócz tej jednej dużej, która wisiała między nami a wschodzącym słońcem. Kilkaset metrów w jedną lub drugą stronę było słonecznie, a nad nami wisiał cień. Na szczęście nie musieliśmy długo czekać, by wiatr przesunął tę chmurę tak, że słońce zaświeciło: nie tylko na pejzaże przed nami, ale też na Pienzę za nami. No i powyżej jest taka właśnie Pienza: oświetlona słońcem, ale jednocześnie z mroczną chmurą nad wieżami miasteczka. Na tym zdjęciu mamy jeszcze coś ekstra – sztuczną mgłę. Prawdziwej nie było za sprawą chłodnych dni, ale przy jednej z willi ktoś akurat palił gałęzie, a wiatr zwiał dym w kierunku miasteczka.

Fale Toskanii

Powyżej zdjęcie z pleneru, który też – gdyby wierzyć prognozom – nie miał prawa się udać, a udał się całkiem nieźle. Więcej Toskanii w naszym portfolio, a jeszcze więcej – we wrześniu.

 

Uczestnicy fotowyprawy do Toskanii kwiecień 2016Uczestnicy fotowyprawy do Toskanii kwiecień 2016 przed murami Pitigliano.