W marcowy weekend, dzięki uprzejmości działu marketingu Kopalni Soli „Wieliczka” przeprowadziliśmy jedne z najbardziej niezwykłych naszych warsztatów fotograficznych. Przez większość czasu fotografowaliśmy pod ziemią, a do tego najdłuższa sesja odbyła się w nocy!
Kopalnia jest nasza!
Każdy, kto był Kopalni Soli w Wieliczce, musi przyznać, że jest niesamowita. To cud wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Naturalnego UNESCO. I pewnie każdy fotografujący zauważył, że bardzo trudno ją fotografować. Tego zadania nie ułatwiają grupy turystów, które nieustannie krążą po korytarzach. My jednak, dzięki uprzejmości działu marketingu Kopalni (pozdrowienia dla Magdy i Rafała!) mogliśmy mieć te piękne scenerie tylko dla siebie! Jak to zrobiliśmy? Zjechaliśmy pod ziemię wtedy, gdy wszyscy turyści już z niej wyjechali.
Zanim jednak ruszyliśmy na solny plener, wzmocniliśmy siły nasze i uczestników warsztatów obiadem, a także przygotowaliśmy ich wstępnie na fotograficzne wyzwania, jakie wkrótce na nich czekały. O godzinie 17, gdy ostatnie grupy turystów wyjeżdżały na powierzchnię, my zjechaliśmy pod ziemię. Najpierw zostawiliśmy bagaże w Komorze Słowackiego i już tylko ze sprzętem fotograficznym ruszyliśmy na zwiedzanie.
Trasa Turystyczna nocą
Pierwsza sesja odbyła się na tzw. Trasie Turystycznej. To na tej trasie znajduje się słynna Kaplica Św. Kingi z fantastycznymi solnymi rzeźbami i gigantycznymi żyrandolami wykonanymi z kryształów soli. Nie mniej imponujące były podziemne jeziora solanki, ogromne komory, monumentalne schody w Komorze Michałowice. Na fotografowanie tego mieliśmy czas do północy. Podzieleni na trzy grupy, swobodnie i we własnym, bardzo fotograficznym tempie wędrowaliśmy przez korytarze i komory. Oczywiście mogliśmy swobodnie korzystać ze statywów, a tempo poruszania regulowaliśmy sobie sami, więcej czasu spędzając w bardziej atrakcyjnych wizualnie miejscach, a krócej eksplorując mniej ciekawe fotograficznie obszary.
Fotografowanie kopalni soli nie jest łatwe. Przede wszystkim panują tam spore kontrasty – wiele źródeł światła, ale też miejsca na oddalone od lamp, że znacznie ciemniejsze. Ponadto barwa światła jest różna – i to nawet czasem w obrębie jednej komory! Wielość źródeł światła i ich bardzo różne ustawienie sprawiają, że przestrzenność scen i rozkład cieni bywają bardzo dziwne. Owszem, da się to twórczo wykorzystać, ale… wymaga to namysłu i świeżości spojrzenia. To nie są kadry, przy których można bazować na wcześniejszych doświadczeniach i schematach. Szczególnym wyzwaniem był świetlny pokaz przy solankowym jeziorze w Komorze Weimar – różnokolorowe lampy rozjaśniały się i przygasały, tworząc niezwykłe widowisko, dla którego… trudno było ustawić poprawną ekspozycję, skoro jasność poszczególnych świateł zmieniała się cały czas.
O północy zakończyliśmy pierwszą sesję w tunelach Kopalni Soli „Wieliczka” i udaliśmy się na zasłużony odpoczynek. Odpoczynek oczywiście pod ziemią – spaliśmy w Komorze Słowackiego, pracowicie, choć przez sen, inhalując się solą (dobrze wpływa na drogi oddechowe).
Górnicza sobota
To były chyba nasze jedyne warsztaty bez pleneru o wschodzie słońca. Trudno jednak o ładny wschód słońca 130 metrów pod ziemią… Nie spieszyliśmy się więc ze wstawaniem i śniadanie (także pod ziemią!) zjedliśmy przed godziną 9. Wtedy przyszedł czas opuścić kopalnię… na chwilę.
Na powierzchni przeszliśmy do hotelu Grand Sal, gdzie czekał na nas następny nocleg. Do spania było jeszcze sporo czasu, bo po południu zjechaliśmy na drugą podziemną sesję – tym razem na Trasie Górniczej. Zanim jednak nasza grupa wyruszyła na eksplorację kolejnych korytarzy i komór, zrobiliśmy szkolenie z nowych wyzwań fotograficznych, które będą tam czekać. O ile Trasa Turystyczna, którą fotografowaliśmy w piątkową noc, jest intensywnie oświetlona, to po Trasie Górniczej wędruje się w ciemnościach, za jedyne źródło światła mając czołówkę na kasku. Jak fotografować w ciemnościach? Doświetlając sobie scenerię czołówką, latarką albo też lampą błyskową. Temu właśnie doświetlaniu – szczególnie za pomocą lamp błyskowych używanych zdalnie – poświęcone było nasze przedpołudniowe szkolenie. Po szkoleniu wzmocniliśmy siły obiadem i ruszyliśmy na Trasę Górniczą.
I tym razem, dzięki pomocy Magdy i Rafała z działu marketingu Kopalni, mieliśmy większą swobodę niż normalni turyści. Ponownie nasza kilkunastoosobowa grupa została podzielona na trzy podgrupy, a ponadto byliśmy ostatnimi zwiedzającymi Trasę Górniczą, więc nikt nie właził nam w kadr. Mogliśmy też oczywiście korzystać ze statywów oraz dowolnego oświetlenia (oprócz pochodni i ognisk, bo te są w kopalni zakazane). Uczestnicy warsztatów stosowali różne strategie oświetlania solnych korytarzy i komór: malowanie latarkami i czołówkami (niekiedy jednocześnie i czasem grupowo), dobłyskiwanie fleszami, zdarzały się także długie ekspozycje ze statywu.
Po wydostaniu się na powierzchnię (i oddaniu kombinezonów, kasków, czołówek i pochłaniaczy, w które zostaliśmy wyposażeni na czas zwiedzania Trasy Górniczej) wróciliśmy na do hotelu Grand Sal na kolację. Po niej miała miejsce tradycyjna dyskusja o zdjęciach wykonanych przez uczestników warsztatów. Ponadto Ewa zaprezentowała sposoby radzenia sobie z szalonymi podziemnymi balansami bieli i uzyskiwania naturalnych kolorów – jeśli oczywiście ktoś chciał, aby były one naturalne.
Słona niedziela
W niedzielny poranek chętni mogli raz jeszcze zjechać do kopalni – na poranną mszę w Kaplicy Św. Kingi. Między śniadaniem a obiadem zdążyliśmy jeszcze zrobić plener na opuszczonym cmentarzu żydowskim na obrzeżach Wieliczki, a także odwiedzić nowość, której nie było na poprzednich edycjach naszych warsztatów fotograficznych w kopalni „Wieliczka” – tężnię solankową.
To miejsce, dobre dla dróg oddechowych, jest też dobre do fotografowania – jeśli tylko osłonimy aparat przed solno-wodną mgiełką w powietrzu. Ślimakowata budowla o ścianach z cienkich gałązek nietypowo pochłania światło, dzięki czemu nawet w południe słonecznego dnia jest ciekawie oświetlona. Po tych ćwiczeniach z fotografii abstrakcyjno-krajobrazowej zjedliśmy pyszny obiad w restauracji hotelowej i rozjechaliśmy się do domów, z ogromem wrażeń zapisanym na kartach pamięci.