Za nami jedna trzecia fotowyprawy na Wyspy Kanaryjskie. Dzisiaj opuszczamy Fuertevenurę i płyniemy na Gran Canaria. Zachód na ogromnej plaży Cofete (na fotografii otwierającej) zamknął nasze sesje plenerowe na tej wyspie, a wcześniej…
Fuertevenura – wyspa idealna w grudniu
Nasz pierwszy przystanek podczas tej fotowyprawy to wyspa pustynna, bezwodna (przynajmniej jeśli chodzi o słodką wodę) i wietrzna. Brzmi to może dość surowo, jeśli jednak doda się typową dla grudnia temperaturę 20-25 stopni Celsjusza (odczuwalna niższa ze względu na wiatr), to widać, że grudniowa eksploracja Fuerteventury to żadne wyzwanie. Przynajmniej jeśli chodzi o temperatury…
Łuk skalny imienia Salvadora Dali
Pewnym wyzwaniem może być natomiast ukształtowanie wyspy, bo sporo tutaj górek (szczyty o wysokości 500 m n.p.m. trudno nazwać górą), skał, a chodzi się głównie po ścieżkach pokrytych żwirem. Na Fuerteventurze znajduje się także plener najtrudniejszy pod względem dotarcia – spośród wszystkich plenerów naszych fotowypraw i warsztatów fotograficznych. Dojście do powyższego łuku skalnego zajmuje może z pół godziny, ale momentami wymaga użycia rąk i kolan, przydaje się pomocna dłoń osoby, która weszła już nieco wyżej. Tym razem prawie wszyscy uczestnicy fotowyprawy dotarli pod ten łuk – miękkimi, rozciekniętymi formami skalnymi przypominający projekty Salvadora Dali czy Antonio Gaudiego.
Łuków skalnych jest tu więcej, w Wąwozie Zaczarowanych trafiliśmy na więcej takich form skalnych. Musimy jednak przyznać, że położenie się pod większością z nich wymagałoby miniaturyzacji kładącego się.
Wiatrak kontra Don Kichot
Skoro już przy wielkich Hiszpanach jesteśmy, to nie możemy się nie pochwalić unikatowym ujęciem z kopii Don Kichota w trakcie szarży na wiatrak. Gdy odjeżdżaliśmy, wiatrak jeszcze stał, ale Don Kichot jest znany z uporu, więc za rok wrócimy sprawdzić jak mu idzie.
W rytmie wschodów i zachodów
Rytm dnia wyznaczają nam sesje o wschodzie i zachodzie słońca. Grudzień ma swoje zalety: poranne plenery rozpoczynamy po siódmej, a z wieczornego schodzimy przed dziewiętnastą, więc nawet uwzględniając dojazd, te sesje nie wymagają wielkich poświęceń. Doliczyć oczywiście trzeba jeszcze czas dojazdu, ale rzadko jest on dłuższy niż godzina. Mniej więcej właśnie tyle jechaliśmy na wschód słońca nad położonymi przy skalnym wybrzeżu solniskami. I jeszcze po plenerze bez problemów zdążyliśmy na hotelowe śniadanie.
Od morskiego wybrzeża po wschody słońca w górach, od obiektywów ultraszerokich po tele, od wschodu do zachodu – na Fuerteventurze było co fotografować! Czas na drugą z Trzech Wysp Kanaryjskich.