Willa Belvedere pod wschodzące słońe, Toskania, fotowyprawa, cyprysy

Toskania: ostatni plener

Fotowyprawa do Toskanii się nieuchronnie kończy. Za nami ostatni plener poranny (a także peregrynacje po uliczkach i piwnicach z winem w Montepulciano oraz wieczorna sesja przy zygzakującej drodze). Jak łatwo zauważyć, poranny plener mieliśmy przy ikonicznej willi Belvedere.

Willa Belvedere pod wschodzące słońe, Toskania, fotowyprawa, cyprysy

Toskania w czasach covida

Była to nasza szesnasta wizyta w Toskanii i z pewnością najdziwniejsza. W miejscach popularnych i wręcz „przeturyszczonych”, teraz było pustawo. Na niektórych ikonicznych plenerach poza naszą grupą byli pojedynczy fotografowie albo wręcz nikogo nie było. Z drugiej jednak strony, dostęp do niektórych miejsc był niemożliwy – bo zostały zamknięte pod pretekstem remontu lub po prostu bez pretekstu – z pewnością z powodu braku zwiedzających. W niektórych miasteczkach obowiązywało noszenie maseczek, w innych nie, ale wchodząc do pomieszczeń zawsze należało „ubrać twarz”. Bywało to absurdalne i irytujące, gdy np. przed wejściem do restauracji wymagane było zamaskowanie się, żeby przejść 2 metry, siąść przy stoliku i już całkiem legalnie zdjąć maskę.

Belvedere przez gaj oliwny, Toskania, warsztaty fotograficzne

Wszystko zagrało

Na pogodę na tej fotowyprawie nie mogliśmy narzekać. Przelotne deszcze na pierwszych plenerach minęły i większość plenerów krajobrazowych mieliśmy w pięknym świetle. Inaczej niż w poprzednich latach, tym razem nasza baza noclegowa była w samym sercu Val d’Orcia, więc większość plenerów mieliśmy w zasięgu kilku zaledwie kilometrów. To sprawiało, że na poranne plenery jechaliśmy kilka minut, a nie pół godziny. Także dojazdy na plenery o zachodzie słońca były krótkie. Razem pozwalało to dłużej pospać, a tym samym dać czas na regenerację. Fotowyprawy zawsze są intensywne, tu nie jeździ się, żeby się wyspać. Jednak zmęczenie kumuluje się i wpływa na kreatywność, ale też na chęć fotografowania, uczenia się, poznawania świata. Ta Toskania miała codziennie plener o wschodzie słońca, a wieczorem, po plenerze przy zachodzącym słońcu, jeszcze spotkanie warsztatowe, ale była znacznie mniej męcząca niż wyjazdy, które prowadziliśmy w poprzednich latach. Dość powiedzieć, że na wszystkich porannych plenerach mieliśmy stuprocentową frekwencję, podobnie jak na wieczornych dyskusjach – coś takiego nie zdarzyło się wcześniej.

Toskania i wschodzące słońce, fotowyprawa, pod słońce, krajobraz

Dziesiąte warsztaty w dziwnym roku

To był nasz dziesiąty tegoroczny wyjazd – za nami 5 fotowypraw i tyleż krajowych warsztatów fotograficznych. Bardzo się cieszymy, że udało nam się tyle zrealizować w bardzo dziwnym, chaotycznym i nieprzewidywalnym 2020 roku. Do Toskanii jeszcze wrócimy i mamy nadzieję, że następnym razem będzie równie pięknie, ale pod względem organizacyjno-logistycznym już całkiem normalnie.

  1. Najgorsze na tych wyprawach jest to, że przychodzi tzw. ostatni dzień. Na szczęście można od razu zacząć myśleć o następnej wyprawie, co radykalnie poprawia samopoczucie. Mam nadzieję, że i w przyszłym roku wszystko się uda. Jestem ciekaw tegorocznej Jordanii, życzę dobrego światła i cieszę się na przyszłoroczną, wiosenną.

    1. Tegoroczna Jordania stała się przyszłoroczną Jordanią – zostały zaostrzone przepisy, w tej chwili kraje „zielone” też muszą siedzieć tydzień na kwarantannie, więc w takich warunkach fotowyprawa nie ma sensu. Najbliższą naszą Jordanią jest więc marcowa 2021, a drugą – listopadowa 2021.

  2. Dalej się cieszę, na wiosenną. W tej Jordanii jest chyba mało wody, więc filtry szare nie będą potrzebne, raczej tzw. Night Sky?

    1. Jakiś filtr szary warto zabrać, zawsze mogą się trafić ciekawe chmury i wiatr (choć może też nie być chmur). Ten Night Sky można sobie darować – to ma odfiltrowywać świetlne zanieczyszczenia, gdy fotografuje się blisko miast. Na Wadi Rum raczej z tym nie będziemy mieli problemu.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *