Kościół w Jamniku o wschodzie, Słowenia, fotowyprawa

Słowenia: Jamnik we właściwym momencie

Nasza pierwsza fotowyprawa do Słowenii dotarła do celu, a pierwszy świt po przyjeździe zastał nas w plenerze. Zaczęliśmy od uroczego kościoła na wzgórzu nad wsią Jamnik.

Kościół w Jamniku o wschodzie, Słowenia, fotowyprawa

Architektura o niebieskiej godzinie – nie za wcześnie, nie za późno

Położony na wzgórzu i podświetlony reflektorami kościół jest przykładem typowego problemu przy fotografowaniu oświetlonych budynków: jak to sfotografować, żeby nic się nie prześwietliło? W tle mamy niebo i odległe Alpy, które już zaczynają być kolorowe od wschodzącego słońca. Pierwszy plan to jednak silnie oświetlona wieża z jasnego kamienia, która ma irytującą tendencję do zmieniania się na zdjęciach w żółtą plamę. Sposobem na poradzenie sobie ze zbyt jasną wieżą i dość ciemnym niebem nie jest jednak żadna fotograficzna technika, a po prostu cierpliwość. Trzeba poczekać na właściwy moment. Ale nie czekać zbyt długo, bo właściwy moment minie i będzie za późno.

Kościół Jamnik i niebieska godzina, Słowenia, warsztaty fotograficzne

Widzimy inaczej niż aparat

Główne wyzwanie przy robieniu zdjęć o niebieskiej godzinie wynika z rozbieżności między tym, co widzimy, a tym, co jest w stanie zarejestrować aparat. Dla nas kontrast jest świetny, kolory żywe, wszystko ładnie widać. W tym samym momencie dla aparatu kontrast jest ogromny, pół sceny to biała plama, a drugie pół – czarna. Jeśli to początek dnia, wystarczy poczekać kilka minut, aby różnica jasności między sztucznym oświetleniem a światłem zastanym zmniejszyła się. Dla nas wszystko robi się wówczas blade i nijakie, ale dla aparatu to właściwy moment – kontrast sceny mieści się w zakresie możliwym do zarejestrowania przez matrycę. I to mieści się bez żadnych kombinacji z HDR-em, filtrami połówkowymi, wielokrotnymi ekspozycjami.

Wieczorem kolejność zmian jest oczywiście odwrotna – najpierw „na oko” jest blado i nijako, a dla aparatu idealnie, a później dla nas wszystko wygląda świetnie, ale zdjęcia już nie wychodzą.

Jamnik i huśtawka, Słowenia, jak fotografować o świcie

Moment, który trwa kwadrans

Ten właściwy czas na robienie fotografii łączących oświetlenie sztuczne z zastanym trwa około pół godziny, choć idealne warunki to raptem kwadrans. Przynajmniej na naszych, środkowoeuropejskich szerokościach geograficznych, bo latem na Islandii idealna niebieska godzina potrafi trwać całą noc.

Trzeba się więc pogodzić z tym, że sesja będzie trwała krótko i liczba możliwych do wykonania kadrów pozostanie mocno ograniczona. Zmiana miejsca jest ograniczona praktycznie do kilkuset metrów, bo dalej po prostu nie zdążymy dojść przed pogorszeniem się warunków oświetleniowych.

Kolejny powód do pośpiechu to fotokomórki, regulujące podświetlenie budynków – gdy robi się jasno, iluminacja jest wyłączana. Powyżej zdjęcie zrobione dosłownie na sekundę przed zgaśnięciem reflektora oświetlającego wieżę kościoła w Jamniku.

Ewa, huśtawka i Jamnik, Słowenia, fotowyprawa

Sytuacja beznadziejna, czyli błąd oświetleniowca

Te wszystkie warunki są prawdziwe dla sytuacji optymalnej. Niestety, zdarzają się sytuacje beznadziejne, gdy po prostu budynek jest źle oświetlony – reflektory są zbyt blisko i dają światło zbyt skoncentrowane lub zbyt silne, przez co różnice jasności na samej elewacji są zbyt duże i zawsze albo otrzymamy plamy wypalone do bieli, albo część konstrukcji zniknie w czerniach. Kościół w Jamniku to na szczęście przypadek trudny, ale nie beznadziejny. Dalej odsunięty reflektor nie powodowałby jaśniejszej plamy na środku wieży, ale na szczęście można wyczekać chwilę, gdy wszystko da się poprawnie naświetlić.

A gdy optymalny czas na fotografię o poranku minie, można schować aparat i poświęcić się innym rozrywkom.