Jak powszechnie wiadomo, w czerwcu i lipcu całe południe Francji pokryte jest pięknymi, zadbanymi polami lawendy. Szkoda, że to nieprawda.
Lawenda z domieszką zieleni
Owszem, pola lawendy w Prowansji są. Nie jest ich jednak wcale tak dużo, więc jeśli się nie wie, gdzie szukać, można spędzić trochę czasu na jeżdżeniu. Nawet jeśli się lawendę znajdzie, to może ona odbiegać od wyobrażeń na temat idealnego pola z równymi fioletowymi rządkami. Raz, że z tymi równymi rządkami różnie bywa, a dwa, że bardzo często sporo tam też rośnie chwastów, a niekiedy fiolet jest przytłumiony przez zieleń traw.
Nie zawsze takie pola ciągną się po horyzont, wiele z nich jest małych, do tego otoczonych jakimiś krzakami czy plantacjami pomidorów. Na opłacalność upraw to pewnie nie wpływa, ale na potencjał fotograficzny – owszem.
Dodajmy jeszcze, że trudno z wyprzedzeniem przewidzieć, które pole będzie ładnie wypielone, a które zarośnięte. Nawet marcowy rekonesans, który przeprowadził nasz przewodnik Wojtek, nie gwarantował, że trafimy na najbardziej zadbane pola.
Lawenda zachwyca wszystkich
Powszechny zachwyt kwitnącą lawendą to też dodatkowy problem. Pewnie nie powinienem krytykować turystów, ściągających z całego świata na fioletowe pola – w końcu my też po to przyjechaliśmy. Są jednak turyści mniej uciążliwi, a są i tacy bardziej irytujący.
Pejzażyści są z tych najmniej przeszkadzających – rozstawiają statywy z brzegu pola i raczej nie pchają się na środek. Środek pola to najlepsze miejsce dla pamiątkowych fotek i selfików robionych przez rodzinne wycieczki Azjatów. Zaletą rodzinnych azjatyckich wycieczek jest pośpiech – z pewnością nie będą czekać do zachodu, pewnie wówczas mają w programie zwiedzanie Madrytu albo kolację w Londynie.
Gdzieś między środkiem a brzegami pola sytuują się portreciści. Ci przychodzą z całym zespołem produkcyjnym: modelka albo dwie, asystent (albo dwóch) trzymający lampy błyskowe, fotograf, niekiedy jeszcze kilka osób o niejasnej roli, wymagającej jednak z pewnością biegania po polu w różnych kierunkach.
Wszystkie te grupy muszą oczywiście parkować samochody tuż przy krawędzi pola. Ładne, pozbawione chwastów pole lawendy można poznać z daleka po tym, że otoczone jest gęstym wianuszkiem samochodów.
My jesteśmy po dwóch wieczornych i jednym porannym plenerze w lawendzie, czekają nas jeszcze dwie takie sesje.